13 grudnia 2020

"Kwiaty na poddaszu", wizualnie

          Ostatnio zamiast, tak jak zwykle, pisać o okładce akurat zrecenzowanej książki zaprosiłam Was na post z kategorii inne. Najprawdopodobniej tak to teraz będzie wyglądać (recenzja-inne-okładka). Wiem, że tak jak zawsze, zamiast przejść od razu do sedna, piszę swoje przemyślenia. Jednak jest to miejsce gdzie mogę wyrażać siebie, ale też tworzymy je razem i zależy mi na tym, żebyście wiedzieli co mi siedzi w głowie. Dlatego zawsze cieszą mnie komentarze z Waszą opinią.

          Dla przypomnienia, tydzień temu pojawiła się recenzja „Kwiatów na poddaszu”. Pierwsze spojrzenie na okładkę wywołało u mnie raczej nieprzyjemne emocje. Jakoś tanio wyglądała mi ta okładka. Chociaż już po przeczytaniu mój stosunek zmienił się przynajmniej trochę. Na pewno zrozumiałam zamysł tego wielkiego domu i jest to chyba największy atut tej okładki. Ten mrok potęguje uczucie tajemnicy skrywanej przed dziećmi z poddasza. Również odcienie fioletu symbolicznie nawiązują do sekretów.

          Bardzo dawno nie czytałam książki, która ma tytuły rozdziałów, na myśl przychodzą mi tylko te dla dzieci. Ogólnie fonty czcionki są nawet takie same w tytule, takiego dopasowania dawno nie widziałam.

          To co mnie najbardziej zastanawia to mały, dziwny rozmiar wydania. Nie jest ono ani kieszonkowe, ani pełnowymiarowe. Co niestety bardzo rzuca się w oczy gdy książka stoi na półce obok innych pozycji.

Przód okładki: 5 gwiazdek

Tył okładki: 4,5 gwiazdki


Dopasowanie tekstu: 5 gwiazdek

Ilustracje wewnątrz: brak

 

Całokształt: 3,5 gwiazdki

Suma: 4 gwiazdki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz