31 lipca 2021

"Beach read", Emily Henry

           W tym roku zaczęłam czytać więcej literatury kobiecej, ale tym razem już się chyba na stałe utwardziłam, że jest tylko jedna autorka, której książki pisane w tym gatunku mi się podobają. Oczywiście nie wykluczam, że sięgnę jeszcze kiedyś po romans, bo mimo wszystko coś mnie ciągnie do tych książek. Po „Beach read” sięgnęłam ze względu na liczne pozytywne opinie i rzekomy wakacyjny klimat tej książki. Niestety ja nie podzielam tych recenzji, dla mnie ta historia jest przeciętna, a może nawet trochę gorsza.

Tytuł i autor: „Beach read", Emily Henry

Gatunek: literatura kobieca

Ilość stron: 4222

Data: .25-27.06.2021 r.

ISBN 978-83-668-901-38

Wydawnictwo: Kobiece

Moja ocena: 5,5/10 gwiazdek.

          Żeby nie wprowadzić was, tak jak sobie to zrobiłam w błąd, skopuje opis dostępny od wydawcy, ponieważ ja sobie stworzyłam trochę inny obraz o tej książki. Głównymi bohaterami są January Andrews, popularna autorka romansów i Augustus Everett, poważny znany literat, gardzący szczęśliwymi zakończeniami, uważający, że prawdziwa miłość to bajka. Jedyne co ich łączy to fakt, że przez następne trzy miesiące będą mieszkać w sąsiednich domkach na plaży, walcząc z pisarską blokadą, a na koniec mają oddać nową powieść. Dlatego zawierają zakład i wymieniają się tematami książki, wygrać ma ten, kogo książka ukaże się jako pierwsza.

          Pierwszym minusem tej książki jest nudny początek, który długo się rozwijał. Minęła właściwie połowa książki kiedy cokolwiek zaczęło się dziać. Dodatkowo moim zdaniem miejsce akcji było słabo nakreślone i przez to nie mogłam się wczuć w wakacyjny klimat. Jakoś w ogóle nie zauważyłam, że są nad jeziorem.

          W książce ciekawsze były wątki poboczne i postaci drugoplanowe niż romans rozgrywający się między głównymi bohaterami. Kiedy już zaczęło cos między nimi iskrzyć, to właściwie od razu przeszło do gorącego uczucia. Nie było w tym naturalności i powolnego procesu zakochiwania się. Żałuję też, że w fabule nie było więcej procesu tworzenia powieści i ukazania tego trudu pisania romansu.

          Moim zdaniem kreacja Augustusa jest lepsza i jest on o wiele ciekawszą postacią, ale tak jak January nie jest bohaterem, którego zapamiętam na długo. W przeciwieństwie do jej przyjaciółki.  

Zakończenie też nie jest porywające i przewidywalne. Klasyczny happy end występujący w komediach romantycznych.

Początek: 1,5 gwiazdki

Fabuła: 2,5 gwiazdki

Koniec: 2,5 gwiazdki

 

Świat przedstawiony: 0,5 gwiazdki

Bohaterowie (wykreowanie):

główni: 3 gwiazdki

dalsi: 4,5 gwiazdki

Bohaterowie (przywiązanie):

główni: 1,5 gwiazdki

dalsi: 3,5 gwiazdki

 

Język: 5 gwiazdek

Sposób pisania: 3 gwiazdki

 

Końcowy wynik: 5,5/10 gwiazdek

29 lipca 2021

Książki miesiąca - lipiec 2021 r.

Jak wam idzie czytanie w wakacje? Przeczytaliście więcej niż w miesiące szkolne?
Ja w sumie nie. Miałam nadzieję, że pobije mój rekord ze stycznia i przeczytam 10 książek, ale utrzymałam swoją średnią.

"Zamiana" Beth O'Leary była pierwszą książką, którą przeczytałam w lipcu, ale była ona na czytniku, dlatego nie będę jej oceniać.

Potem przeczytałam jedną z najładniej wydanych książek jakie mam na półce, czyli "Winterwood". Ma ona twardą oprawę, ale tak zrobioną jak, na przykład "Małe kobietki" wydawnictwa MG, a w niej srebrne żłobienia w kształcie zimowego lasu, dokładnie takie same jak na obwolucie. Dodatkowo książka ma wyróżnione strony, poświęcone księdze czarów, na których też są drobne ilustracje. Każdy rozdział zaczyna się od grafiki księżyca. Całość tworzy klimat tego wydania i bardzo pasuje do fabuły.

Ocena: 5/5 gwiazdek

"STAGS" niczym szczególnym się nie wyróżnia. W dodatku ma błąd ortograficzny.

Ocena: 2,5/5 gwiazdek


W tym miesiącu przeczytałam aż 3 książki, na których występowała ilustracja człowieka. Pierwszą z nich był reportaż o "Klu Klux Klanie", więc na okładce jest zdjęcie dziecka w stroju Klanu. Nie przepadam za tego typu wydaniami szczególnie kiedy jest to zdjęcie, a nie grafika. Dodatkowo ta książka ma białe strony.

Ocena: 2,5/5 gwiazdek

Dwie pozostałe miały graficzne okładki. Obie bardzo się wyróżniają. "Silna" ma trochę niepokojącą grafikę okładkową, z kobietą, która zerka a czytelnika spode łba. Kontrastem do tego są ciepłe kolory, których zawsze mało na mojej półce – większość moich książek ma niebieskie odcienie. Minusem tej książki są wolne przestrzenie na stronach, których jest naprawdę wiele, jak na taką cienką książkę.

Ocena: 4/5 gwiazdek

"Moja siostra morduje seryjnie" ma krzykliwy zielony kolor napisu, który od razu rzuza się w oczy. Fajnym zabiegiem jest lekkie rozbryźnięcie napisu, jakby to była rozlana krew. Oprócz tego ilustracja na okładce nawiązuje do historii, tak samo wybielcz i rękawiczki z drugiej strony. Niestety ma ona opis na skrzydełku, a rekomendacje z tyłu. Tak samo jak „Silna” ma ona bardom dużo wolnej przestrzenni.

Ocena: 3,5/5 gwiazdek


Mam też nadzieję, że uda mi się w tym miesiącu przeczytać "Anonimowych heretyków".

23 lipca 2021

"Lwowska kołysanka", Monika Kowalska

           Jestem tym typem czytelnika, który unika literatury wojennej, ten okres historii najmniej mnie ciekawi, dlatego czytanie o nim nie sprawia mi przyjemności. Jednak nie mogłam przejść obojętnie obok debiuty mamy mojej koleżanki. Szczególnie, że dostałam tę książkę i to z autografem autorki. Mimo że znam osobiście Monikę Kowalską nie wpłynie to na moją ocenę i powiem również o tych rzeczach, które mnie się nie spodobały.

Tytuł i autor: „Lwowska kołysanka", Monika Kowalska

Gatunek: literatura piękna

Ilość stron: 352

Data: 05-11.06.2021 r.

ISBN 978-83-245-841-30

Wydawnictwo: Książnica

Moja ocena: 8,5/10 gwiazdek.

          Główną bohaterką „Lwowskiej kołysanki” jest młoda Adela, praktykantka w ochronce, która marzy o lepszym życiu, ale równie ważną rolę w tej historii odgrywa jej siostra, tak jak losy matki dziewcząt, które poznajemy w retrospekcjach. Akcja książki rozgrywa się we Lwowie pod koniec lat 30. i opisuje życie rodziny Szubów aż do wybuchy II wojny światowej.

          Autorka dedykuję tę książkę tamtym pokoleniom, ponieważ jej babcia opowiadała jej w dzieciństwie historie o Lwowie jej młodości, czytając tę książkę od razu da się wyczuć, że napisała to osoba, która miało coś wspólnego z tamtym miastem. Przyznaje się, że wstęp do tej powieści zawsze mnie porusza i wywołuje łzy wzruszenia.

          Przewracając kolejne kartki, czułam się jakbym przemierzała Lwów wraz Adą i rozbudziło to moją chęć odwiedzenia tych miejsc. Moim zdaniem dzięki opisom jakie stworzyła Monika Kowalska „Lwowska kołysanka” zasługuje na miano literatury pięknej, ponieważ pisarka ma dar malowania słowem, a wszystko co opisuje wywołuje u czytelnika przyjemny dreszcz. Czytając ten debiut ma się wrażenie jakby czas zwolnił, a momentami nawet zatrzymał, tylko po to, żeby czytelnik mógł się rozpływać się nad romantycznymi opisami natury. Dzięki lekturze tej pozycji możemy poznać zwyczaje rodzin żyjących w tamtych czasach w różnych porach roku, ponieważ historia w tej książce rozgrywa się bardzo powoli, z dnia a dzień.

Z tego powodu ta powieść nie jest dla osób, które są rządne wartkiej akcji. Fabuła też raczej nie spodoba się każdemu, bo jest to po prostu opis życia i zmagań przed wojną, ale pojawia się tam kilka tajemnic i mroczniejszych elementów, które mnie zaskoczyły. Mimo to były też rozdziały, które mnie nużyły. Chociaż najgorzej czytało mi si fragmenty z opisami miłości i rozwoju związku miedzy bohaterami. Od razu wyczułam, że Autorka nie czuję się pewnie w romansach. Na szczęście, mimo że okładka może to sugerować, ta książka nie opiera się na takim rodzaju relacji.

          Myślę, że gdyby nie bohaterowie, z którymi poczułam więź, to książka nie wywarłaby na nie tak pozytywnego wrażenia. Jednak Monika Kowalska tworzy postaci, na których losy nie można być obojętnym i momentalne się do nich przywiązujesz, martwiąc się czy uda im się spełnić wszystkie marzenia. Jeśli chodzi o kreacje bohaterów zarówno ci drugo-, jak i pierwszoplanowi mieli dobrze zarysowane charaktery i mimo dużej ilości postaci byłam w tanie ich zapamiętać. Jednak z tymi, którzy pojawiali się rzadziej nie zżyłam się aż tak bardzo jak z rodziną Szubów.

          Zakończenie książki jest naprawdę dobre, ale też smutnie brutalne i rzeczywiste. Już ostatnia 1/3 miała więcej wspólnego w wojenną literaturą i to, między innymi te fragmenty mnie nudziły. Mimo to ostatni rozdział powoduje, że już chce się mieć drugi tom w swoich rękach.

Początek: 4,5 gwiazdki

Fabuła: 4 gwiazdki

Koniec: 4,5 gwiazdki

 

Świat przedstawiony: 5 gwiazdek

Bohaterowie (wykreowanie):

główni: 5 gwiazdek

dalsi: 5 gwiazdek

Bohaterowie (przywiązanie):

główni: 5 gwiazdek

dalsi: 3,5 gwiazdki

 

Język: 5 gwiazdek

Sposób pisania: 5 gwiazdek

 

Końcowy wynik: 8,5/10 gwiazdek

17 lipca 2021

„Pomylony narzeczony", Marcin Szczygielski

           W czerwcu organizowałam maraton z literaturą dziecięcą #obudźwsobiedziecko, pierwszą książką jaką udało mi się wykreślić z tbr’u był „Pomylony narzeczony” Marcina Szczygielskiego. Jest to już piąta część Majkowych przygód, która jest młodą czarownicą.

Tytuł i autor: „Pomylony narzeczony", Marcin Szczygielski

Gatunek: literatura dziecięca

Ilość stron: 344

Data: 02-04.06.2021 r.

ISBN 978-83-654-794-64

Wydawnictwo: Bajka

Moja ocena: 8,5/10 gwiazdek.

ilustracje wewnątrz

Jak zawsze w każdej części serii „Czarownica piętro niżej” muszą wystąpić jakieś pogodowe anomalie. Tym razem jest niemiłosierny skwar, ale jest to upał w czerwcu. Co gorsza czary nie działają, dlatego dziewczynka będzie miała utrudnione zadanie. W dodatku z problemem będzie musiała się zmierzyć sama, bez pomocy ciabci, a stawką jest uratowanie swojej rodziny.

          Przyznam, że czytając tę część miałam mały problem z zagłębieniem się na nowo w ten świat. Pozostałe tomy czytałam już dosyć dawno i okazuje się właściwie nic z nich nie pamiętam. Na szczęście ich znajomość nie jest konieczna do czytania tej książki, ale trochę mi szkoda, że nie mogę połączyć losów bohaterki i ta jest dla mnie oderwanym fragmentem całości.

          Dobrze, że bohaterowie nadal mają te same cechy – Maja nadal jest nieustraszona, jej mama ma ciągłe pretensje do taty, który nigdy nie wie o co chodzi, ciabcia jest kochaną, troszkę zwariowaną kobietą, Monterowana „wredną jędzą”, Ninka oderwana od rzeczywistości, a kot tak samo tajemniczy. Ale pojawili się też nowi przyjaciele, ale też wrogowie. Większość z nich była związana ze słowiańską wiarą, co bardzo mnie cieszy.

          Wiele w tej książce humoru i kilka zaskakujących zwrotów akcji. Wbrew pozorom starszy, a nawet dorosły czytelnik też będzie czerpać przyjemność z czytania tej książki. Wiele w niej nawiązać do współczesnych wydarzeń i trochę polityki. Liczę, że to nie koniec przygód Mai, ponieważ końcówka pozostawia z małym niedosytem. Oby w następnym tomie było więcej ciabci, bo tym razem było jej trochę mniej, przez co mi jej brakowało.

Początek: 5 gwiazdek

Fabuła: 4 gwiazdki

Koniec: 4,5 gwiazdek

 

Świat przedstawiony: 4 gwiazdki

Bohaterowie (wykreowanie):

główni: 5 gwiazdek

dalsi: 4 gwiazdki

Bohaterowie (przywiązanie):

główni: 5 gwiazdek

dalsi: 3,5 gwiazdki

 

Język: 5 gwiazdek

Sposób pisania: 5 gwiazdek

 

Końcowy wynik: 8,5/10 gwiazdek

11 lipca 2021

„Materiał na chłopaka", Alexis Hall

         W zeszłym miesiącu odkryłam kolejnego ulubieńca i mam zamiar polecać go każdemu, ponieważ „Materiał na chłopaka” zasługuje na tak duży rozgłos jaki ma, a może nawet i większy. Tym bardziej, że jest o wiele lepszy od „Red White & Royal Blue”, do którego zawsze jest porównywana, co sama trochę zrobię. Ze względu, że w zeszłym roku tamta książka była moim ulubieńcem, ale gdybym czytała je w tym samym roku, to z pewnością ta druga nie zasłużyłaby na ten tytuł.

Tytuł i autor: „Materiał na chłopaka", Alexis Hall

Gatunek: literatura młodzieżowa

Ilość stron: 456

Data: 25-28.05.2021 r.

ISBN 978-83-813-508-77

Wydawnictwo: Otwarte

Moja ocena: 9/10 gwiazdek.

Luc znany, ponieważ jest synem upadłej gwiazdy rocka, jednak on wolałby wieść normlane życie, dlatego pracuje w fundacji ekologicznej. Niestety w jego życiu zawodowym wszystko się sypie, a to wszystko przez magazyny plotkarskie czekające tylko na jego potknięcie, dosłownie, żeby napisać, że mężczyzna się stoczył. Luc musi odbudować swoją reputację w oczach potencjalnych darczyńców, dlatego postanawia znaleźć chłopaka na pokaz. Wtedy na swojej drodze spotka Olivera, idealny materiał na chłopaka - wegetarianin, wzięty prawnik z opinią czystą jak świeżo uprana koszula, który tak jak on szuka partnera na pokaz.

Bohaterowie tej książki są po prostu genialni. Główni bohaterowie są swoimi przeciwieństwami, a mimo to obie postaci są bardzo dobrze wykreowane. Zarówno Luca, jak i Olivera cechy charakteru są bardzo dobrze opisane w różnych sytuacjach, potwierdzających ich różnorodność Nawet żarty z przyzwoitości i dokładności Olivera są tak wyważone, że nie jest to obraźliwe dla jego osoby, ale też zabawne. Obu bohaterów polubiłam na tyle, że ich los nie był mi obojętny i zależało mi, żeby skończyli razem. Postaci drugoplanowe też były ciekawe i ich cechy się nie powtarzały, jednak akurat w tym przypadku lepiej wspominam przyjaciółki z „Red White & Royal Blue”, one mi jakoś zapadły w pamięci, a tamci stali się zbitą masą bez konkretnych osób.

Ta książka ma tak zabawną fabułę, jak mało którą przeczytałam. Co chwilę szczerzyłam się do książki, jak głupi do sera, a i wiele razy parsknęłam ze śmiechu. Dawno tak dobrze nie bawiłam się czytając jakąś powieść. Oczywiście, domyślamy się jak się kończy, ponieważ romanse mają to do siebie, jednak to co działo się w środku było nie do przewidzenia i na tyle ciekawe, że chciałam śledzić dalsze losy bohaterów. Szczególnie ciekawa była historia Olivera, którego życie wydawało się niemal idealne. Co chyba najważniejsze, autor potrafiła wyważyć urocze momenty kiedy zaczyna się układać z małymi dramatami, dzięki temu książka nie była przesłodzona i wydawała się rzeczywista.

Końcówka jest jednym z najpiękniejszych zakończeń jakie czytałam, po przeczytaniu ostatniego rozdziału po prostu poczułam spełnienie. Idealny koniec, po którym czujesz jedynie, że chcesz czytać dalej o tych bohaterach, bo ich lubisz, nie dlatego, że czegoś ci brakuje.

„Materiał na chłopaka” nie był mój – pożyczyłam go od przyjaciółki, ale doszłam do wniosku, że kiedyś go sobie kupię. Ta książka była tak dobra, że żałuję, że nie mam własnego egzemplarza.

Początek: 4,75 gwiazdek

Fabuła: 5 gwiazdek

Koniec: 5 gwiazdek

 

Świat przedstawiony: 5 gwiazdek

Bohaterowie (wykreowanie):

główni: 5 gwiazdek

dalsi: 5 gwiazdek

Bohaterowie (przywiązanie):

główni: 5 gwiazdek

dalsi: 4,5 gwiazdki

 

Język: 5 gwiazdek

Sposób pisania: 5 gwiazdek

 

Końcowy wynik: 9/10 gwiazdek

06 lipca 2021

„Zaczytana i bestia”, Ashley Poston

„Zaczytana i bestia” to kolejny retelling znanej baśni, którego autorką jest Ashley Poston. Tak jak tytuł sugeruje autorka nawiązuje do „Pięknej i bestii”. Spod pióra tej autorki czytałam już „Geekerellę”, akurat ta książka bardzo mi się podobała, więcej o niej znajdziecie tu.

Tytuł i autor: „Zaczytana i bestia”, Ashley Poston

Gatunek: literatura młodzieżowa

Ilość stron: 320

Data: 21-23.05.2021 r.

ISBN 978-83-665-30-27

Wydawnictwo: We need YA

Moja ocena: 7/10 gwiazdek.

Głównymi bohaterami są Rosie, która nie potrafi pogodzić się ze stratą matki i zapomnieć o tajemniczym cosplayerze, którego poznała na konwecie. Oczywiście jak wszystkie postaci z tej serii jest fanką Starfield. Drugim głównym bohaterem jest Vance, gwiazda Hollywood, jeden z aktorów grających w owym filmie Starfield. Ich drogi przecinają się, gdy pewna drogocenna książka zostanie ziszczona.

Niestety kreacja obu postaci nie była najlepsza. Jak gburowatość chłopaka nie była denerwująca, tak dziewczyna była bardzo naiwna i nie polubiłam jej. Tak samo mało informacji pojawiło się o przyjaciołach Rosie, najbardziej liczyłam na więcej rozterek niebinarnego Quinn. Za to ojciec głównej bohaterki był bardzo troskliwy i pomocny, bardzo dbał o szczęści córki i tym przykuł moją uwagę. Tak samo ciekawą osobą okazał się asystent Vance’a.

Początek książki, jak i zakończenie jest istnie bajkowe i nad wyraz romantyczne, ale uważam je za jedne z najlepszych fragmentów historii. Były bardzo romantyczne i przypominały, że jest to retelling. Chociaż przyznam, że ostatnio rozdział był trochę podobny do tego z „Geekerelli”. Niestety fabuła tej książki była już bardziej przewidywalna, ponieważ była zbudowana podobnie jak pierwsza część tej serii. Pojawiło się tylko kilka naprawdę ciekawych fragmentów, które wywoływały uśmiech. Jednym z nich był pewien cytat z „Ruchomego zamku Hauru” i jest to akapit, który zdecydowanie jest moim ulubionym.

To co powinnam zaznaczyć to, że „Zaczytaną i bestię” można czytać bez znajomości „Geekerelli”. Owszem w tej części postaci z poprzedniego tomu są wspomniani, ale są to rzeczy, które dzieją się po akcji z tej książki. Cieszę się, że autorka znalazła wspólne miejsce dla swoich bohaterów bez konieczności bycia razem w tym samym czasie.

Raczej nie jest to książka, którą zapamiętacie na długo, ja czytałam ją w maju i już miałam problem z przypomnieniem sobie uczuć, które mi towarzyszyły przy jej czytaniu. Jest to po prostu lekka, niewymagająca powieść młodzieżowa, taki comfort read, od którego nie można wymagać za dużo.

Początek: 5 gwiazdek

Fabuła: 3,5 gwiazdki

Koniec: 4,5 gwiazdek

 

Świat przedstawiony: 5 gwiazdek

Bohaterowie (wykreowanie):

główni: 3,5 gwiazdki

dalsi: 4 gwiazdki

Bohaterowie (przywiązanie):

główni: 2 gwiazdki

dalsi: 4 gwiazdki

 

Język: 5 gwiazdek

Sposób pisania: 4 gwiazdki

 

Końcowy wynik: 7/10 gwiazdek

03 lipca 2021

Książki miesiąca - czerwiec 2021 r.

           Pół roku już za nami! Przyznam, że nie spodziewałam się, że uda mi się tak dużo przeczytać do tej pory, a w tym miesiącu szczególnie. Chociaż myślę, że zasługą tego był maraton z literaturą dziecięcą. Z drugiej strony oprócz takich cienkich książek przeczytał też „Chłopów”. Ale do rzeczy, znowu przyszła pora na ocenienie okładek.

Niestety pierwszą książkę jaką przeczytałam, czyli „Pomylony narzeczony” musiałam już oddać do biblioteki, a zapomniałam wcześniej zrobić zdjęcie. Bardzo lubię jak jest wydawana ta seria, zasługą tego są piękne ilustracje Magdy Wosik. Czcionka jest naprawdę duża, w sam raz dla tych, którzy dopiero zaczynają samodzielnie czytać.

Ocena: 5/5 gwiazdek

„Lwowska kołysanka” ma tak bardzo niedopasowaną i brzydką okładkę. Przez to wydaje się, że to jakiś modny wojenny romans, a tak nie jest. Przynajmniej kolorystka jest taka delikatna i ładna. Tak samo jak czcionka, która jest taka sama z tyłu i w środku. Na jednym ze skrzydełek jest zdjęcie autorki i kilka zdań o niej.

Ocena: 3,75/5 gwiazdek

„Śmierć w światłach rampy” to kolejna książka z niebieską okładką do kompletu. Zastanawiam się czemu jest ich tak dużo. Ta seria ma taki dziwny nieforemny format i białe strony. To jest największy minus tej książki, ilustracje, jak zawsze nawiązują do fabuły i oczywiście wewnątrz jest mapa, spis osób i słowniczek dla młodszych czytelników. Jednak najbardziej lubię zapiski w notatniku, które są drukowane na kartce w kratkę, ręcznym pismem i ze skreśleniami.

Ocena: 4,75/5 gwiazdek

Na tytuł najbrzydszej okładki tego miesiąca zasługuje „Kes”. Dawno nie widziałam tak odpychającej oprawy, na której są bure esy-floresy. Dodatkowo w miejscu gdzie jest opis są kreski, które zasłaniają napisy.

Ocena: 0/5 gwiazdek

„George” ma białą okładkę, czego bardzo nie lubię, ponieważ książki wtedy łatwo się brudzą. Oprócz tego ma tylko duży kolorowy napis i małą głowę bohatera. Nie przepadam za tak minimalistycznymi okładkami, szczególnie, że jest to książka dla dzieci.

Ocena: 4/5 gwiazdek

Na okładce „Siedmiu mężów Evelyn Hugo” jest zdjęcie z zielonkawym filtrem, do tego złote napisy, a na brzegu kwiaty. Ten motyw potem pojawiał się również wewnątrz. Moją uwagę najbardziej przykuły fragmenty stylizowane na teksty z plotkarskich magazynów. Akurat okładka nie jest w moim guście i mam wrażenie, że dzieje się na niej za dużo, ale brzeg zdecydowanie przyciąga wzrok.

Ocena: 4,75/5 gwiazdek

„Beach read” jest najładniej i najdokładniej wydaną książką w czerwcu. Mam wrażenie, że wydawnictwo kobiece stanie się niedługo jednym z moich ulubionych wydawnictw, ale tylko patrząc na okładki. Znowu pojawia się powtarzający się motyw, jakim jest ręcznik kobiety z okładki, niespodziewanie jest też w środku, nie tylko na brzegu. Jedyne do czego mogę się przyczepić to „mejl”. Powtarza się to coraz częściej w książkach i zastanawiam się czy nie będzie to niedługo upowszechniona forma.

Ocena: 5/5 gwiazdek

Nienawidzę czytać lektur z wydawnictwa Greg, ale w bibliotece nie było innego wydania „Chłopów”, dlatego pożyczyłam takie. Nigdy nie rozumiem czemu „czcionka ułatwiająca czytanie” jest trzy razy mniejsza od tej normalnej. Jeszcze te interpretacje z boku i wyróżniony tekst, gdzie jest coś trudniejszego/ ważniejszego. Nic bardziej mnie nie denerwuje, jak robienie idioty z czytelnika.

Ocena: 1/5 gwiazdek