31 sierpnia 2021

Książki miesiąca - sierpień 2021 r.

          Mój sierpień wyszedł wyjątkowo słabo, przeczytałam tylko 5 książek. Z czego jedną czytałam tydzień, co u mnie praktycznie nigdy się nie zdarza. Oczywiście nie mogło się obejść bez jednej powieści w wersji elektronicznej. Tym razem była to kolejna część Mocka.

Ten miesiąc zaczęłam od „Niewidzialnego życia Addie LaRue”, które ma bardzo ładną okładkę i barwione brzegi i na tym można by pozostać, ale niestety We need YA postanowiło zaszaleć i pomalować też strony wewnątrz . Co moim zdaniem nie potrzebnie oszpeciło książkę i jak część osób zauważyła, dodało jej charakter zeszytu do religii. Za to uwielbiam w jaki sposób jest podzielona ta książki i, że każda z tych części zaczyna się od ilustracji dzieła sztuki i jego opisu, które ma potem pewne nawiązanie w treści.

Ocena: 4/5 gwiazdek

Ilustracje w "Niewidzialnym życiu Addie LaRue"

Kolejną książką, którą przeczytała była „Diuna” i jest to zdecydowanie najładniejsza książka jaką w życiu miałam. Jest w twardej, złotej (!) oprawie z wytłoczonym zdobionym „D” na przodzie. Oprócz tego w środku są ilustracje, mapa i kilka dodatków ze słownikiem. Bardzo długo zastanawiał się czy kupić tę powieść, bo bałam się, że mi się nie spodoba. Jednak stwierdzałam, ze nawet jeśli jej nie doczytam, to będę miała piękny tom.

Ocena: 5/5 gwiazdek

Obwoluta "Diuny"

Ilustracje w "Diunie"
"Diuna" pod obwolutą

„Kartoteka”, którą pożyczyłam z biblioteki jest brzydka, co tu więcej mówić. Chociaż tyle, że ma solidne wprowadzenie do dramatu, a na okładce łóżko, jeden z nielicznych rekwizytów użytych do sztuki. Kolory są brzydki, a papier oprawy jest nieprzyjemny.

Ocena: 3,5/5 gwiazdek

W końcu udało mi się też przeczytać „Frankesteina”, na szczęcie kupiłam tę pierwszą wersję, z wprowadzanymi jako przypisy „poprawkami”. Oprócz tego wydawnictwo Vesper wydało tę książkę w matowej okładce z ilustracjami. Na końcu czeka na czytelnia niespodzianka z trzema krótki opowiadaniami grozy.

Ocena: 5/5 gwiazdek

Ilustracje w "Frankensteinie"

28 sierpnia 2021

„George”, Alex Gino

          „George” Alexa Gino była ostatnią książką jaką udało mi się przeczytać podczas maratonu z literaturą dziecięcą i bardzo się cieszę, że tą powieścią zakończyłam tę akcję. Jest to bowiem historia, w której głównym bohaterem jest chłopiec należący do społeczności LGBTQA+, a co ważniejsze jest ona rzeczywiście dla dzieci. Czyli już młody czytelnik będzie wstanie zetknąć się z takimi osobami i może to być dobra książka do dłuższej rozmowie o akceptacji każdej odmienności. Nie tylko tej seksualnej ale też rasowej i kulturowej.

Tytuł i autor: „George”, Alex Gino

Gatunek: literatura dziecięca

Ilość stron: 205

Data: 21.06.2021 r.

ISBN 978-83-8203-042-6

Wydawnictwo: Nowa Baśń


George będzie chciał udowodnić, że mimo swojego wygląd jest dziewczynką. Kiedy nauczycielka ogłasza, że klasa wystawi przedstawienie Pajęczyna Charlotty, dla George’a to właściwy moment, by raz na zawsze pokazać, kim tak naprawdę jest. Z pomocą swojej najlepszej przyjaciółki Kelly układa plan, by wbrew wszystkim stać się Charlottą.

Moim zdaniem jest to bardzo ważna książka, szczególnie w Polsce, gdzie dzieci nie mają dostępu do edukacji seksualnej, ponieważ rzekomo są w ten sposób seksualizowanie. Dzięki niej ci, którzy czują się tak samo jak bohaterka (od teraz będę używać formy żeńskiej w stosunku do głównej postaci), dowiedzą się, że jest to zupełnie normalne, a pozostali będą mieli przykład, że nie należy wyśmiewać takich osób.

„George” jest pisany w pierwszej osobie liczby pojedynczej, więc gdy dziewczynka myśli osobie są stosowane końcówki żeńskie, ale gdy inni się do niej zwracają są to formy męskie. Dzięki temu możemy lepiej zrozumieć jak taka osoba się czuję i doznać jej cierpienia.

Jest to oczywiście bardzo pokrzepiająca historia, bo mimo kilku przykrych zdarzań wszystko układa się dobrze i główna bohaterka zostaje zaakceptowana przez swoje otoczenie, a także otrzymuje wsparcie. Tak samo jak optymistyczna jest ta książka, tak samo zostaje uproszczona, ale to dobrze, dzięki temu młodszy czytelnik z łatwością ją zrozumie. Nie ma w niej licznych pytań jakie bohaterka sobie stawia odnośnie swojej płci, ona po prostu wie, że jest dziewczynką i zależy jej na tym, żeby inni też ją tak postrzegali.

Na zakończenie jeszcze tylko napiszę, że moim zdaniem jest to książka dla dzieci od 10 lat, ponieważ właśnie tyle ma główna postać i mimo wszystko porusza ona dosyć trudny temat, którego młodsi czytelnicy mogliby w pełni nie zrozumieć. Jednak rodzic najlepiej zna swoje dziecko i będzie wiedział kiedy jego pociecha będzie mogła przeczytać taką powieść.

14 sierpnia 2021

„Śmierć w światłach rampy", Robin Stevens

Koleją książką przeczytaną przeze mnie podczas maratonu z literaturą dziecięcą była kolejna część serii „Zbrodnia niezbyt elegancka”, czyli „Śmierć w światłach rampy”. Głównymi bohaterkami serii są Daisy Wells i Hazel Wong, które, mimo swojego młodego wieku (ok. 13 lat), prowadzą biuro detektywistyczne. Tym razem dziewczęta, żeby mieć czym się zająć w czasie, gdy będą u wujostwa w Londynie biorą udział w próbach do spektaklu do "Romea i Julii", podczas których oczywiście musiało dojść do zbrodni.

Tytuł i autor: „Śmierć w światłach rampy", Robin Stevens

Gatunek: literatura dziecięca

Ilość stron: 392

Data: 11-15.06.2021 r.

ISBN 978-83-814-123-08

Wydawnictwo: Dwukropek

Moja ocena: 6,5/10 gwiazdek.

Daisy jest kreowana na przywódczynię i najważniejszą wszystkowiedzącą postać, jest zarozumiała i trochę robi na złość Hazel. W poprzednich częściach mi to nie przeszkadzało, ale tym razem denerwowało mnie, że Hazel jest aż taką ofiarą i mimo że tak naprawdę ona znała rozwiązanie, to Daisy na tym zyskiwała. Nie podobało mi się też jak traktował przyjaciółkę, skoro jest to książka dla dzieci, powinna być przykładem zachowania wobec kolegów.

Czytając tę książkę dobrze się bawiłam, ale teraz już praktycznie nic z niej nie pamiętam. Myślę, że gdybym była młodsza, to zapamiętałabym z niej o wiele więcej, ponieważ moimi koleżankami też miałam biuro detektywistyczne, dlatego ta tematyka byłaby mi bliższa. Oprócz tego język jest prosty, tak jak zagadka, która nie angażuje tak jak te w „normalnych” kryminałach. Chyba, że jest się dzieckiem i jeszcze nie miało się styczności z bardziej brutalnymi książkami.

Największym plusem powieści Robin Stevens jest forma w jakiej są pisane, czyli dziennika ze śledztwa, gdzie dokładnie widać proces dochodzenia do rozwiązania. Oprócz tego dobrze jest opisana przestrzeń, a dzięki mapie, która jest na początku jeszcze lepiej połapać się co gdzie jest.

Jednak po przeczytaniu tego tomu postanowiłam, że nie będę już kontynuować tej serii, ponieważ z niej wyrosłam i większą przyjemność sprawia mi czytanie kryminałów dla dorosłych.

Początek: 4 gwiazdki

Fabuła: 3,5 gwiazdki

Koniec: 3,5 gwiazdki

 

Świat przedstawiony: 5 gwiazdek

Bohaterowie (wykreowanie):

główni: 3 gwiazdki

dalsi: 3 gwiazdki

Bohaterowie (przywiązanie):

główni: 2,5 gwiazdki

dalsi: 2 gwiazdki

 

Język: 5 gwiazdek

Sposób pisania: 5 gwiazdek

 

Końcowy wynik: 6,5/10 gwiazdek

07 sierpnia 2021

"STAGS", M.A. Bennett

           Kiedy czytałam „STAGS”, M.A. Bennett w intrenecie pojawiła się masa pozytywnych opinii o tej książce, było to spowodowane zbilżającą się datą premiery drugiego tomu. Niestety nie mogę się zgodzić z większość z nich, moim zdaniem ta książka należy do przeciętnych w swoim gatunku.

Tytuł i autor: „"STAGS", M.A. Bennett

Gatunek: thriller młodzieżowy

Ilość stron: 360

Data: 11.07.2021 r.

ISBN 978-83-800-847-28

Wydawnictwo: Media Rodzina

Moja ocena: 6,5/10 gwiazdek.

          „STAGS” jest thrillerem młodzieżowym, który rzekomo ma wiele zwrotów akcji, ale jest właściwie tylko jeden i to tylko, żeby napisać kolejną książkę. Główną bohaterką jest nastoletnia Greer, która dostała się do ekskluzywnej szkoły tylko dzięki stypendium, nie tak jak jej koledzy dzięki stypendium, przez to nie może zaaklimatyzować się w nowej szkole. Szczególnie, że panoszy się w niej elitarna grupa, która znęca się nad każdym kto nie jest odpowiednio bogaty. Ku swojemu zaskoczeniu, zostaje zaproszona do posiadłości jednego z nich, oprócz niej zaproszenia dostaje jeszcze dwójka jej znajomych, którzy pod pieczą szóstki zamożnych mają przejść test na ich następców. Egzamin jest podzielony na trzy części – polowanie, strzelanie i wędkowanie, jak się później okazuje nie tylko zwierzęta są na celowniku.  

          Początek książki zapowiada, że będzie to thriller, który naprawdę zmrozi krew i spowoduje, że nie będziecie się mogli od niego oderwać, dopóki nie skończycie czytać. To właśnie jest główny problem. Z każdym kolejnym rozdziałem akcja robiła się coraz bardziej przewidywalna, co gorsza było w niej mniej mroku. Gdyby nie długa droga jaką miała do przebycia na wakacje, nie przeczytałbym „STAGS” za jednym posiedzeniem. Autorka od samego początku postawiła bardzo wysoką poprzeczkę, rozbudzając wyobraźnie czytelnika, przez co potem nie mogła napisać już nic lepszego, chyba, że poprowadziłaby inaczej akcję…

Jak już wyżej wspominałam książka jest przewidywalna i mało prawdopodobna. Jest reklamowana jako nawiązanie do „Igrzysk śmierci”, rzeczywiście rozumiem o co chodzi, ale mimo że nie jestem fanką tej serii, jest ona lepsza od „STAGS”. Bennett nie zbudowała ciekawego świata i powody, dla których elitarni uczniowie się tak zachowują nie mają sensu, a właściwie za dużo ich nie ma.

          Ogólnie bohaterowie tej książki są mało wyraźni i żaden nie wzbudził we mnie wiele emocji. Chyba, że mowa o irytacji na główną bohaterkę, czasem potrafiłam ją usprawiedliwić. Sama pewnie zachowałabym się tak samo w sytuacji zagrożenia, dzięki swojemu zachowaniu była bardziej rzeczywista, jednak czasem to było przesadzone i zachowywała się żałośnie, myśląc tylko o sobie. Oprawców jest aż szóstka, a właściwe ani jeden nie ma dobrze rozpisanych cech, znowu właściwie niczym się nie wyróżniają i nie sposób zapamiętać ich imion. Po prostu nie są na tyle przyciągający. Już lepiej był opisany ojciec Greer, który w tej książce właściwie nie był istotny, a mimo to wiemy jakie ma zwyczaje i jakie kino go pasjonuje.

          Sposób pisania autorki jest okropny, już od początku bohaterka zwraca się do nas, opowiadając to co się już wydarzyło. To w sumie nie jest takie złe, czytałam już takie książki i nie przeszkadza mi to, ale w tej książce co chwilę łamana jest czwarta ściana, prze co nie można się skupić na głównej treści. Chociaż trzeba przyznać, że opisy rzeczy potrafi stworzyć całkiem ładne, przestrzeń była całkiem nieźle zarysowana, ale bardziej urzekł mnie opis sukni bohaterki.

          Zakończenie jest kolejnym rozczarowaniem, chociaż już po przebiegu całej historii nie spodziewałam się niczego lepszego, jednak to pokazuje jak bardzo główna bohaterka dramatyzuje. Jedynie epilog daje nadzieję, oczywiście na kolejny tom. Nie wiem czy go przeczytam, to raczej będzie zależeć od tego czy moja koleżanka go kupi, bo „STAGS” nie był mój. Z pewnością nie jest to mój priorytet, tylko coś po co sięgnę raczej jak nie będę miała akurat co czytać.

Początek: 4,5 gwiazdki

Fabuła: 3 gwiazdki

Koniec: 4 gwiazdki

 

Świat przedstawiony: 4 gwiazdki

Bohaterowie (wykreowanie):

główni: 2 gwiazdki

dalsi: 3 gwiazdki

Bohaterowie (przywiązanie):

główni: 0 gwiazdek

dalsi: 3,5 gwiazdki

 

Język: 4,5 gwiazdki

Sposób pisania: 3 gwiazdki

 

Końcowy wynik: 6,5/10 gwiazdek

31 lipca 2021

"Beach read", Emily Henry

           W tym roku zaczęłam czytać więcej literatury kobiecej, ale tym razem już się chyba na stałe utwardziłam, że jest tylko jedna autorka, której książki pisane w tym gatunku mi się podobają. Oczywiście nie wykluczam, że sięgnę jeszcze kiedyś po romans, bo mimo wszystko coś mnie ciągnie do tych książek. Po „Beach read” sięgnęłam ze względu na liczne pozytywne opinie i rzekomy wakacyjny klimat tej książki. Niestety ja nie podzielam tych recenzji, dla mnie ta historia jest przeciętna, a może nawet trochę gorsza.

Tytuł i autor: „Beach read", Emily Henry

Gatunek: literatura kobieca

Ilość stron: 4222

Data: .25-27.06.2021 r.

ISBN 978-83-668-901-38

Wydawnictwo: Kobiece

Moja ocena: 5,5/10 gwiazdek.

          Żeby nie wprowadzić was, tak jak sobie to zrobiłam w błąd, skopuje opis dostępny od wydawcy, ponieważ ja sobie stworzyłam trochę inny obraz o tej książki. Głównymi bohaterami są January Andrews, popularna autorka romansów i Augustus Everett, poważny znany literat, gardzący szczęśliwymi zakończeniami, uważający, że prawdziwa miłość to bajka. Jedyne co ich łączy to fakt, że przez następne trzy miesiące będą mieszkać w sąsiednich domkach na plaży, walcząc z pisarską blokadą, a na koniec mają oddać nową powieść. Dlatego zawierają zakład i wymieniają się tematami książki, wygrać ma ten, kogo książka ukaże się jako pierwsza.

          Pierwszym minusem tej książki jest nudny początek, który długo się rozwijał. Minęła właściwie połowa książki kiedy cokolwiek zaczęło się dziać. Dodatkowo moim zdaniem miejsce akcji było słabo nakreślone i przez to nie mogłam się wczuć w wakacyjny klimat. Jakoś w ogóle nie zauważyłam, że są nad jeziorem.

          W książce ciekawsze były wątki poboczne i postaci drugoplanowe niż romans rozgrywający się między głównymi bohaterami. Kiedy już zaczęło cos między nimi iskrzyć, to właściwie od razu przeszło do gorącego uczucia. Nie było w tym naturalności i powolnego procesu zakochiwania się. Żałuję też, że w fabule nie było więcej procesu tworzenia powieści i ukazania tego trudu pisania romansu.

          Moim zdaniem kreacja Augustusa jest lepsza i jest on o wiele ciekawszą postacią, ale tak jak January nie jest bohaterem, którego zapamiętam na długo. W przeciwieństwie do jej przyjaciółki.  

Zakończenie też nie jest porywające i przewidywalne. Klasyczny happy end występujący w komediach romantycznych.

Początek: 1,5 gwiazdki

Fabuła: 2,5 gwiazdki

Koniec: 2,5 gwiazdki

 

Świat przedstawiony: 0,5 gwiazdki

Bohaterowie (wykreowanie):

główni: 3 gwiazdki

dalsi: 4,5 gwiazdki

Bohaterowie (przywiązanie):

główni: 1,5 gwiazdki

dalsi: 3,5 gwiazdki

 

Język: 5 gwiazdek

Sposób pisania: 3 gwiazdki

 

Końcowy wynik: 5,5/10 gwiazdek

29 lipca 2021

Książki miesiąca - lipiec 2021 r.

Jak wam idzie czytanie w wakacje? Przeczytaliście więcej niż w miesiące szkolne?
Ja w sumie nie. Miałam nadzieję, że pobije mój rekord ze stycznia i przeczytam 10 książek, ale utrzymałam swoją średnią.

"Zamiana" Beth O'Leary była pierwszą książką, którą przeczytałam w lipcu, ale była ona na czytniku, dlatego nie będę jej oceniać.

Potem przeczytałam jedną z najładniej wydanych książek jakie mam na półce, czyli "Winterwood". Ma ona twardą oprawę, ale tak zrobioną jak, na przykład "Małe kobietki" wydawnictwa MG, a w niej srebrne żłobienia w kształcie zimowego lasu, dokładnie takie same jak na obwolucie. Dodatkowo książka ma wyróżnione strony, poświęcone księdze czarów, na których też są drobne ilustracje. Każdy rozdział zaczyna się od grafiki księżyca. Całość tworzy klimat tego wydania i bardzo pasuje do fabuły.

Ocena: 5/5 gwiazdek

"STAGS" niczym szczególnym się nie wyróżnia. W dodatku ma błąd ortograficzny.

Ocena: 2,5/5 gwiazdek


W tym miesiącu przeczytałam aż 3 książki, na których występowała ilustracja człowieka. Pierwszą z nich był reportaż o "Klu Klux Klanie", więc na okładce jest zdjęcie dziecka w stroju Klanu. Nie przepadam za tego typu wydaniami szczególnie kiedy jest to zdjęcie, a nie grafika. Dodatkowo ta książka ma białe strony.

Ocena: 2,5/5 gwiazdek

Dwie pozostałe miały graficzne okładki. Obie bardzo się wyróżniają. "Silna" ma trochę niepokojącą grafikę okładkową, z kobietą, która zerka a czytelnika spode łba. Kontrastem do tego są ciepłe kolory, których zawsze mało na mojej półce – większość moich książek ma niebieskie odcienie. Minusem tej książki są wolne przestrzenie na stronach, których jest naprawdę wiele, jak na taką cienką książkę.

Ocena: 4/5 gwiazdek

"Moja siostra morduje seryjnie" ma krzykliwy zielony kolor napisu, który od razu rzuza się w oczy. Fajnym zabiegiem jest lekkie rozbryźnięcie napisu, jakby to była rozlana krew. Oprócz tego ilustracja na okładce nawiązuje do historii, tak samo wybielcz i rękawiczki z drugiej strony. Niestety ma ona opis na skrzydełku, a rekomendacje z tyłu. Tak samo jak „Silna” ma ona bardom dużo wolnej przestrzenni.

Ocena: 3,5/5 gwiazdek


Mam też nadzieję, że uda mi się w tym miesiącu przeczytać "Anonimowych heretyków".

23 lipca 2021

"Lwowska kołysanka", Monika Kowalska

           Jestem tym typem czytelnika, który unika literatury wojennej, ten okres historii najmniej mnie ciekawi, dlatego czytanie o nim nie sprawia mi przyjemności. Jednak nie mogłam przejść obojętnie obok debiuty mamy mojej koleżanki. Szczególnie, że dostałam tę książkę i to z autografem autorki. Mimo że znam osobiście Monikę Kowalską nie wpłynie to na moją ocenę i powiem również o tych rzeczach, które mnie się nie spodobały.

Tytuł i autor: „Lwowska kołysanka", Monika Kowalska

Gatunek: literatura piękna

Ilość stron: 352

Data: 05-11.06.2021 r.

ISBN 978-83-245-841-30

Wydawnictwo: Książnica

Moja ocena: 8,5/10 gwiazdek.

          Główną bohaterką „Lwowskiej kołysanki” jest młoda Adela, praktykantka w ochronce, która marzy o lepszym życiu, ale równie ważną rolę w tej historii odgrywa jej siostra, tak jak losy matki dziewcząt, które poznajemy w retrospekcjach. Akcja książki rozgrywa się we Lwowie pod koniec lat 30. i opisuje życie rodziny Szubów aż do wybuchy II wojny światowej.

          Autorka dedykuję tę książkę tamtym pokoleniom, ponieważ jej babcia opowiadała jej w dzieciństwie historie o Lwowie jej młodości, czytając tę książkę od razu da się wyczuć, że napisała to osoba, która miało coś wspólnego z tamtym miastem. Przyznaje się, że wstęp do tej powieści zawsze mnie porusza i wywołuje łzy wzruszenia.

          Przewracając kolejne kartki, czułam się jakbym przemierzała Lwów wraz Adą i rozbudziło to moją chęć odwiedzenia tych miejsc. Moim zdaniem dzięki opisom jakie stworzyła Monika Kowalska „Lwowska kołysanka” zasługuje na miano literatury pięknej, ponieważ pisarka ma dar malowania słowem, a wszystko co opisuje wywołuje u czytelnika przyjemny dreszcz. Czytając ten debiut ma się wrażenie jakby czas zwolnił, a momentami nawet zatrzymał, tylko po to, żeby czytelnik mógł się rozpływać się nad romantycznymi opisami natury. Dzięki lekturze tej pozycji możemy poznać zwyczaje rodzin żyjących w tamtych czasach w różnych porach roku, ponieważ historia w tej książce rozgrywa się bardzo powoli, z dnia a dzień.

Z tego powodu ta powieść nie jest dla osób, które są rządne wartkiej akcji. Fabuła też raczej nie spodoba się każdemu, bo jest to po prostu opis życia i zmagań przed wojną, ale pojawia się tam kilka tajemnic i mroczniejszych elementów, które mnie zaskoczyły. Mimo to były też rozdziały, które mnie nużyły. Chociaż najgorzej czytało mi si fragmenty z opisami miłości i rozwoju związku miedzy bohaterami. Od razu wyczułam, że Autorka nie czuję się pewnie w romansach. Na szczęście, mimo że okładka może to sugerować, ta książka nie opiera się na takim rodzaju relacji.

          Myślę, że gdyby nie bohaterowie, z którymi poczułam więź, to książka nie wywarłaby na nie tak pozytywnego wrażenia. Jednak Monika Kowalska tworzy postaci, na których losy nie można być obojętnym i momentalne się do nich przywiązujesz, martwiąc się czy uda im się spełnić wszystkie marzenia. Jeśli chodzi o kreacje bohaterów zarówno ci drugo-, jak i pierwszoplanowi mieli dobrze zarysowane charaktery i mimo dużej ilości postaci byłam w tanie ich zapamiętać. Jednak z tymi, którzy pojawiali się rzadziej nie zżyłam się aż tak bardzo jak z rodziną Szubów.

          Zakończenie książki jest naprawdę dobre, ale też smutnie brutalne i rzeczywiste. Już ostatnia 1/3 miała więcej wspólnego w wojenną literaturą i to, między innymi te fragmenty mnie nudziły. Mimo to ostatni rozdział powoduje, że już chce się mieć drugi tom w swoich rękach.

Początek: 4,5 gwiazdki

Fabuła: 4 gwiazdki

Koniec: 4,5 gwiazdki

 

Świat przedstawiony: 5 gwiazdek

Bohaterowie (wykreowanie):

główni: 5 gwiazdek

dalsi: 5 gwiazdek

Bohaterowie (przywiązanie):

główni: 5 gwiazdek

dalsi: 3,5 gwiazdki

 

Język: 5 gwiazdek

Sposób pisania: 5 gwiazdek

 

Końcowy wynik: 8,5/10 gwiazdek