30 marca 2021

„Bromance. Klub książki”, Lyssa Kay Adams

          Są takie książki, o których im więcej myślę po skończeniu, tym mniej mi się podobają. Z powieścią Lyssy Kay Adams było odwrotnie. Zaraz po przeczytaniu stwierdziłam, że jest to po prostu średnia książka, ale potem dostrzegłam nawet pewną naukę, która płynie z tej historii.

Tytuł i autor: „Bromance. Klub książki”, Lyssa Kay Adams

Gatunek: literatura kobieca

Ilość stron: 350

Data: 26-28.02.2021 r.

ISBN 978-83-66718-94-4

Wydawnictwo: Kobiece

Moja ocena: 7/10 gwiazdek.

Zdjęcie z Instagrama

      „Bromance. Klub książki” jest historią małżeństwa, które ma problemy. Thea prosi swojego męża, Gavina, o rozwód, jednak mężczyzna nie może pogodzić się z rozpadem ich związku i chce zrobić wszystko, żeby naprawić swój błąd. Zrozpaczony Gavin znajduje pomoc w tajnym klubie książki, w którym mężczyźni z podobnymi kłopotami czytają najpopularniejsze romanse.

      Zdecydowanie jest to powieść dla kobiet, które są w związku małżeńskim, albo osób, które miały przynajmniej partnera, ponieważ problemy poruszane w książce są typowe dla osób w dojrzalszych związkach. Wiedziałam o tym sięgając po ten tytuł, ale słyszałam wiele pozytywnych opinii od osób, które nie czytają tego typu literatury, dlatego sama zdecydowałam się sprawdzić czy rzeczywiście jest taka dobra.

      Pomysł na fabułę jest bardzo ciekawy, zwłaszcza dla moli książkowych nie ma nic lepszego niż powieść, w której inne książki odgrywają tak ważną rolę. Szczególnie jeśli ich fragmenty pojawiają się w treści. To dzięki romansom Gavin ma uratować swoje małżeństwo, ma z nich zaczerpnąć instruktaż obchodzenia się z kobietami i mówić w ich języku. Jednak gdyby nie była to fikcja literacka, to nie byłoby szans, że małżeństwo zostanie w ten sposób uratowane. Z pewnością losy Thei i Gavina uczą pokory i szczerości, która jest ważna nie tylko w związku. Pokazują też, jak ważny jest upór i chęć pracy nad sobą, żeby osiągnąć cel.

      Moim zdaniem źle są skonstruowani bohaterowie. Na pewno mają oni charakterystyczne cechy, mąż jest miłośnikiem baseballu, a  przez swoją wadę wymowy, jaką jest seplenienie jego postać staje się ciekawsza. Jego żona, Thea, w dzieciństwie przeżyła rozwód rodziców. Jednak, mimo ich dokładnego przedstawienia brakowało mi tej więzi z nimi. Bardziej intrygująca była siostra Thei, nieco wredna i pyskata Liv, która jak nikt dbała o dobro krewnej.

      Największym atutem powieści  jest proces odbudowy małżeństwa. Mimo że jego przebieg był nienaturalnie szybki, dzięki temu książka Lyssy Kay Adams zyskała, ponieważ nabrała lekkości i czytało się ją sprawniej. Autorka zadbała, żeby rozwój akcji nie był taki przewidywalny. Nawet jeśli bohaterowie byli już na dobrej drodze, to nadal popełniali drobne błędy jak prawdziwi ludzie.

Początek: 5 gwiazdek

Fabuła: 4 gwiazdki

Koniec: 4,5 gwiazdki

 

Świat przedstawiony: 3,5 gwiazdki

Bohaterowie (wykreowanie):

główni: 4,5 gwiazdek

dalsi: 3,5 gwiazdki

Bohaterowie (przywiązanie):

główni: 2,5 gwiazdek

dalsi: 3,75 gwiazdki

 

Język: 5 gwiazdek

Sposób pisania: 4 gwiazdki


Końcowy wynik: 7/10 gwiazdek

24 marca 2021

"Wezwij sokoła, Maggie Stiefvater

           Jaka byłam szczęśliwa na wieść, że „Wezwij sokoła” Maggie Stiefvater zostanie przetłumaczone i miałam co do tej książki wysokie oczekiwania. Przecież z tego powodu drugi raz przeczytałam całą serię „Król Kruków”, mimo że w nowa trylogia ma w sobie tylko dwóch bohaterów z poprzedniej, nie ma też praktycznie żadnych nawiązać do fabuły.

Tytuł i autor: „Wezwij sokoła", Maggie Stiefvater

Gatunek: fantastyka

Ilość stron: 509

Data: 22 - 23.02.2021 r.

ISBN 978-83-280-8336-3

Wydawnictwo: Uroboros

Moja ocena: 8,5/10 gwiazdek.

Zdjęcie z Instagrama 

          W sumie trudno mi opowiedzieć o czym jest ta książka, żeby nie zdradzać za dużo. Nie wchodząc w szczegóły – Ronan szuka kontaktu z Brydem, który ostrzega go przed kimś kto zabije śniących. Można powiedzieć, że ta część jest długim wstępem, mimo to jest przepełniona akcją i ciekawymi zwrotami akcji.

W tej części Adam chodzi już na studia, a Ronan stara się nie denerwować starszego brata, Declana, poznając przy tym nowe tajemnice wyśniwania przedmiotów i koszmarów. Maggie Stiefvater wprowadza też nowych bohaterów - Jordan Hennessy jest złodziejką i fałszerką, a Carmen Farooq-Lane ma za zadnie znaleźć wszystkich śniących i ich unicestwić. Na początku nie byłam przekonana do historii napisanej z perspektywy paru bohaterów, nie przepadam za takim typem narracji. Na szczęście tutaj w pewnym momencie ich losy zaczęły się przeplatać, ukazując różny charakter bohaterów i ich cele, dzięki temu lepiej poznajmy ich życie przedstawione na karcie powieści. Autorka, tak jak wcześniej, jest świadoma co chce stworzyć. Dzięki czemu powieść mimo swej skomplikowanej linii jest przyjemna do śledzenia. Pozwalają na to szczegóły, które nadają sens działaniom postaci. Nawet jeśli cofamy się, żeby poznać dzieciństwo Jordan, to dzięki temu lepiej możemy zrozumieć jej pobudki do popełniania zbrodni.

Postaci często mówią zagadkami, na które nawet my nie znamy odpowiedzi, rzadko ich myśli są przekazane w pełni, wciągając czytelnika w senny świat i nie wypuszczając go z niego, aż do samego końca. Chodź akcja toczy się w Ameryce, dzięki takim nazwom jak Targowisko Wróżek świat przedstawiony staje się na wpół nierealny i odzwierciedla magiczne zdarzenia, takie sobowtóry bohaterów, które Maggie Stiefvater wykreowała. Wartka akcja jest przerywana dobrze mi znanymi poetyckimi opisami. Bardzo lubię to jak autorka piszę o relacji miedzy Ronanem i Adamem, w jaki sposób przedstawia ich przeciwieństwa, dzięki którym się uzupełniają.

Szczególnie dobrze został napisany początek, od razu zostajemy rzuceni w wir wydarzeń, z czasem bohaterowie mają tylko więcej kłopotów, a my przewracamy kolejne strony z nadzieją, że coś się wyjaśni. Im bliżej końca, tym ma się wrażenie, że jesteśmy bliżej rozwiązania, ale nie Maggie Stiefvater trzyma w napięciu do ostatniego rozdziału i stosuje nagłe zawieszenie akcji. Byłam zdruzgotana, że to już ostatni akapit, zostajemy porzuceni z jeszcze większą niewiadomą niż na początku.

Początek: 5 gwiazdek

Fabuła: 4,5 gwiazdki

Koniec: 5 gwiazdek

 

Świat przedstawiony: 5 gwiazdek

Bohaterowie (wykreowanie):

główni: 5 gwiazdek

dalsi: 4 gwiazdki

Bohaterowie (przywiązanie):

główni: 5 gwiazdek

dalsi: 4 gwiazdki

 

Język: 5 gwiazdek

Sposób pisania: 5 gwiazdek

 

Końcowy wynik: 8,5/10 gwiazdek

15 marca 2021

"Mock. Pojedynek", Marek Krajewski

           Jak byłam młodsza, to bardzo ciągnęło mnie do książek Marka Krajewskiego – jak wiadomo, najchętniej sięga się po zakazany owoc 😉. Gdy byłam w odpowiednim wieku to jakoś zapomniałam o tym autorze. Przypomniała mi dopiero moja strona główna na YouTube, która zaproponowała mi jeden z utworów ze spektaklu „Mock. Czarna burleska” wystawianego we wrocławskim Capitolu. Dzięki temu, że otworzyli teatry mogłam się wybrać na to przedstawienie, dlatego postanowiłam przeczytać przynajmniej jedną z sześciu książek, na których podstawie był napisany scenariusz do sztuki. Przy okazji, bardzo polecam, jeden z najciekawszych musicali jaki widziała.

Tytuł i autor: „Mock. Pojedynek", Marek Krajewski

Gatunek: kryminał

Ilość stron: 415

Data: 23. - 25.02.2021 r.

ISBN 978-83-240-553-88

Wydawnictwo: Znak

Moja ocena: 7,5/10 gwiazdek.

Zdjęcie z Instagrama

„Mock. Pojedynek” jest chronologicznie pierwszą powieścią z serii o Eberhardzie Mocku, który w tej części jest studentem, który dopiero wchodzi w policyjny świat. Z tego powodu ta historia jest bardziej obyczajowa niż kryminalne, na początku uważałam to za pewien minus, szczególnie, że naczytałam się o brutalności i charakterystycznym dla Krajewskiego stylu noir. Z czasem zrozumiałam, że są to po prostu początki młodego detektywa, autor stworzył coś w rodzaju 415-stronicowy prolog, a może lepszym określeniem była by geneza postaci.

          Początek rozwija się bardzo wolno, poznajemy codzienne czynności i nawyki głównego bohatera, dokładnie jest opisane miasto i budynki, w których dzieje się akcja. Jako wrocławianka byłam szczęśliwa z takiego zabiegu, ale w pewnym momencie poczułam, że jest przeciągany i stał się dla mnie nużący, ponieważ oczekiwałam jakichś pierwszych przesłanek, że to Mock dostanie sprawę, a on tylko chodził a uczelnię. Dzięki tak dokładnym opisom mogę stwardzić, że miasto stało się kolejnym bohaterem powieści. Gdyby nie ono nie byłoby gdzie się pojedynkować o swój honor, zapraszać piękną Rosjankę na spacer czy pić ze znajomymi w barze.

          Kiedy w końcu doczekałam się pierwszych samobójstw wykładowców nie zawiodłam się. Z każdym kolejnym rozdziałem intryga robiła się coraz ciekawsza. Żałuję tylko jak łatwo można było odgadnąć kto jest tym „dobrym”, a kto „złym”. Chociaż za to wątek sensacyjny rozrasta się, odsłaniając kolejne uwikłane postaci, co sprawia, że jest bardzo wciągający i nieoczywisty. Tak jak wyżej wspomniałam, ta część jeszcze nie jest tak brutalna i nie ma tu tylu gorszących opisów, nie przypominam sobie nawet za dużej ilości przekleństw, ale nadal jest tam wyczuwalny pierwiastek polskich kryminałów.

          Mnie najbardziej podobało się zakończenie, które miało najwięcej zwrotów akcji i szokujących zdarzeń. Z takich technicznych zabiegów -przypadło mi do gustu podzielenie historii na dni, zamiast na rozdziały oraz, jak można się spodziewać, niemiecki nazwy, ale również trochę łaciny i inny klasycznych języków. Ewidentnie Marek Krajewski przygotował się pisząc swoją książkę, widać to nawet w dokładności posłowia. Całość jest bardzo klimatyczna i zachęca do sięgnięcia po kolejne tomy.

Początek: 3 gwiazdki

Fabuła: 4 gwiazdki

Koniec: 4,75 gwiazdki

 

Świat przedstawiony: 5 gwiazdek

Bohaterowie (wykreowanie):

główni: 5 gwiazdek

dalsi: 4 gwiazdki

Bohaterowie (przywiązanie):

główni: 4 gwiazdki

dalsi: 3 gwiazdki

 

Język: 5 gwiazdek

Sposób pisania: 4,25 gwiazdki

 

Końcowy wynik: 7,5/10 gwiazdek

09 marca 2021

Spis moich zachwytów nad "Królem Kruków", Maggie Stiefvater

             To będzie jedna z najbardziej obiektywnych opinii w moim życiu. Nawet nie wiem, czy będzie się to dało nazwać jakąkolwiek recenzją. Najprawdopodobniej będę się tu tylko zachwycać nad cudownością serii „Król Kruków”. Zapewne ta seria ma jakieś minusy, ale ja nie jestem w stanie ich dostrzec, uważam, że Maggie Stiefvater stworzyła historię idealną, wypełnioną magią.

Zdjęcie z Intagrama

          Głównymi bohaterami są: Blue, pochodząca z rodziny wróżek, która jest medium do kontaktów ze światem zmarłych; Gansey, Adam i Ronan, trzej przyjaciele z elitarnej szkoły dla chłopców, obsesyjnie poszukujący tajemniczych linii mocy legendarnego Króla Kruków - Glendowera.

          Jestem oczarowana kreacją postaci. Każdy z nich ma swój sposób wyrażania się i swoje niepowtarzalne cechy, coś co go wyróżnia i pozwala domyślić się kto byłby zdolny zrobić coś takiego. Dlatego nie potrafię wybrać jednego ulubionego bohatera.

„W tym momencie Blue czuła, że po trochu kocha każdego z nich”. Ich zadanie. Ich ohydę i dziwność. To byli jej kruczy chłopcy”

Co najważniejsze na kartach powieści poznajemy przeszłe zdarzenia, które są motywacją chłopców do poszukiwań Króla, w którego istnienie nikt nie wierzy. Ich upór udziela się czytającemu, powodując, że każdą koleją część chłonie się tylko coraz szybciej. Nagłe zawieszenia akcji, nawet pod koniec rozdziału, nie tylko książki tym bardziej utrudniały odłożenie książki i przyśpieszały fabułę. Dzięki temu, że czytałam to już drugi raz zauważyłam sieć, którą utkała autorka. Każde zdarzenie miało znaczenie, nie było słów, które były wypowiedziane bez późniejszego wyjaśnienia.

          Język Maggie Stiefvater jest równie czarujący co zdarzenia z książek. Zadziwia mnie swoboda z jaką opisuje intrygi i wymyśla kolejne kłamstwa. Chociaż trzeba tu też zaznaczyć dużą rolę polskiego tłumacza, bo gdyby nie Piotr Kucharski, to świat „Króla Kruków” nie byłby tak plastyczny, ponieważ opisy właśnie tego świata odgrywały istotną rolę. Może i autorka nie stworzyła całego uniwersum od podstaw, ani nie łamała tam praw fizyki (chyba, że mówimy o wynoszeniu rzeczy ze snów 😉), jednak w umiejętny sposób wykorzystała dostępne środki i na swoje potrzeby je trochę zmieniła. A propos wątku ze snami – kocham go nad życie!! Tak się cieszę, że pisarka zdecydowała się stworzyć trylogie dedykowaną Ronanowi. Już jestem po lekturze pierwszego tomu i – o mamo, ile tam się działo!! Ale o tym następnym razem

          W sumie jestem ciekawa jakie targały mną emocje po skończeniu tej serii po raz pierwszy. Mam przeczucie, że mogłam być rozczarowana, coś w stylu: „to już i to w taki sposób?? jak tak można??”, ale teraz wywarło ono na mnie ogromne wrażenie i nie mogę przestać o nim myśleć. Rozważam możliwe scenariusze i nadal nie wiem jak to tak naprawdę się skończyło, tak w pełni.

06 marca 2021

Książki Miesiąca - luty 2021r.

           Lutym zawładnęły książki Maggie Stievfater, skończyłam serię o „Królu Kruków” i z zapartym tchem przeczytałam pierwszy tom trylogii „Śniący”. Oprócz tego zaczęłam swoją przygodę z kryminałami Marka Krajewskiego oraz sięgnęłam po gatunek, którego nie czytam.

Zdjęcie z Instagrama

          Pozostałe dwa tomy „Króla Kruków” są tak samo ładnie wydane. Ilustracje nawiązują do treści, kolorystyka też jest ładnie dobrana. Czcionka we wszystkich jest częściach jest taka sama. Seria jest utrzyma w schludny sposób i wszystkie tomy razem prezentują się spójnie, co dla mnie jest najważniejsze.

Ocena: 4,5/5 gwiazdki

          Bardzo się cieszę, że Uroboros wydając „Wezwij sokoła” pamiętał, że jest on powiązany bohaterami z poprzednią serią Maggie Stievfater i nawiązał do niej sposobem publikacji tego tytułu. Moje serce skradła ilustracja sokoła, który w swoim skrzydle ma drzewa inne ptaki z lasu, który odgrywa ważną rolę w fabule.

Ocena: 5/5 gwiazdek

          Wydawnictwo Znak w 2018 roku wznowiło serię o detektywie Eberhardzie Mocku. Tym razem na okładkach są czarno-białe ilustracje wyglądające jak ryciny, jedynym kolorystycznym akcentem jest tytuł, ramka wokół ilustracji i bok książki. Autor zwraca dużą uwagę na ewentualne niedopowiedzenia pisze o nich w posłowiu. Oprócz tego za każdym razem jak pojawia się niemiecka nazwa ulicy, to w przypisie podana jest jej współczesna nazwa.

Ocena: 5/5 gwiazdek

          „Bromance. Klub książki” zachwycił mnie swoją stokrotkową wklejką. Ilustracja na okładce też jest ładna, tylko trochę przeszkadza nienaturalny odcień pomarańczowej ręki. Niestety czcionka z wnętrza książki nie jest taka sama jak ta opisująca treść.

Ocena: 4/5 gwiazdki

02 marca 2021

Moje zdanie na temat ponownego czytania

            Do tej pory nie czytałam żadnej książki więcej niż raz. Zdarzyło mi się tylko przeglądać „Dary Anioła", żeby sobie przypomnieć najważniejsze sceny.

Zdjęcie z Instagrama

Zawsze było mi szkoda czasu na czytanie tego samego. W końcu już znam całą historię. Wszystkie zwroty akcji i zakończenie. Nie sądziłam, że można odkryć coś nowego w takiej powieści, którą się już zna. Nigdy też nie rozumiałam innych, którzy przed wyjściem kolejnego tomu robili reread całej serii. Jak chciałam sobie przypomnieć ogólny zarys, to czytałam artykuły na wiki fandom. Nie spotkałam też do tej pory takiej książki, której historię musiałam przeżyć kolejny raz.

            Jednak zmieniłam zdanie, gdy poznałam datę premiery „Wezwij sokoła”, Maggie Stievfater. Jest to pierwszy tom trylogii powiązanej bohaterami z „Królem Kruków” tej samej autorki. Wtedy postanowiłam zrobić reread pierwszej serii. Dzięki temu też zmieniłam zdanie o ponownym czytaniu książek. Nie wiem czy będę robić to częściej, ale może zachęcę innych do sięgnięcia drugi raz po ulubiony tytuł.

            Nie sądziłam, że może to sprawiać aż taką przyjemność, mogę nawet przyznać, że czasem bawiłam się lepiej niż czytając pierwszy raz. Właśnie dzięki temu, że zna się już wszystkie zwroty akcji, możemy dostrzec te niuanse, które są wskazówkami do tego co się zdarzy. Na pewno doceniłam tym bardziej kunszt pisarki, ponieważ zauważyłam jaki to był misterny plan. Każda najmniejsza decyzja bohaterów prowadziła do tego zakończenia. Można też zmienić zdanie o jakichś zdarzeniach, albo zrozumieć je w nowy sposób. Tak jak ja, a przykład zmieniłam opinię o jednym z bohaterów. Tym razem jemu bardziej kibicowałam niż dziewczynie, której życzyłam szczęścia za pierwszym razem. Tak jak inni, cieszyłam się też, że mogę wrócić do tych bohaterów i przeżywać to wszystko jeszcze raz. Jednak to jest zupełnie inne uczucie niż zaglądanie do fanowskiej wikipedii.