Dzisiejszy wpis pojawia się z małym opóźnieniem, ponieważ kupowałam nowy regał i wszystkie książki stały w wielkim stosie. Przez co zgubiłam „Uniwersum Griszy” Leigh Bardugo :-|, a nie chciałam robić jeszcze większego bałaganu.
Jest też jedna rzecz, o której zapomniałam wspomnieć w recenzji. Chodzi mi o tłumaczenie, szczerze nie wiem jak bardzo jest ono błędne, moim zdaniem nie wpływa ono na odbiór książki. Jednak jest jedno imię bohatera, które w nowej wersji MAGa było tłumaczone jako Zmrocz, sama zazwyczaj używam starej wersji jaką jest Mroczny. Brzmi ona bardziej adekwatna do charakteru i zachowania mężczyzny.
A teraz do sedna, znowu będę oceniać tomy w takiej kolejności w jakiej powinno się je czytać, dlatego zacznę od „Trylogii Griszy”. Wszystkie książki, co do jednej z tego świata są pięknie wydane. Trzy pierwsze nie odbiegają od tej reguły. Pierwsze co się rzuca w oczy to ciekawe kolorowe sylwetki zwierząt, które nawiązują do treści trylogii. Współgrają one idealnie z grzbietami, które mają swoją jedną wadę – dosyć łatwo się zdzierają. Mi na szczęście zniszczył się tylko trochę grzbiet drugiej części. Zaznaczę tu, że nie robiłam niczego nadzwyczajnego akurat z tą częścią. Nie, tak jak dwie pozostałe nosiłam ją w plecaku szkolnym.
zniszczony grzbiet |
"Język cierni" |
Tak jak obiecałam pisząc recenzję o „Języku cierni” w ocenie wizualnej napiszę trochę więcej. Okładka opowiadań jest z innego tworzywa, nie wiem za bardzo z jakiego, ale niestety trochę mniej trwałego. Łatwo nie chcący zrobić w nim dziurę, nawet paznokciem. Jest to minusem tej książki, ale wnętrze wynagradza wszystko. Ma ona na marginesach piękne ilustracje utrzymane w czerwonej i turkusowej kolorystyce, co ciekawe tekst też ma inną barwę.
ilustracje |
Nie jest tak jak zawsze czarny, ale dopasowany do przewodniego kolory historii. Może się wydawać, że rzez to gorzej się czyta, jednak tak nie jest. Ten czerwony/ turkusowy jest dosyć ciemny i na pierwszy rzut oka nie widać tego.
Dylogia |
Dylogia
ma okładki utrzymane w różnych tonach. Jedna jest bardziej zimna, a druga
ciepła. Mimo to nie umniejsza to ich piękna. Oczywiście one też mają nawiązywać
do treści. W końcu na obu widnieje wrona, ale w jej skrzydłach można też
dopatrzeć się budynków miasta, co nadaje klimat. Ten sam motyw pojawia się też
na początku każdego rozdziału – miasto jest tłem dla imienia bohatera, któremu
poświęcony jest ten fragment. Jest też coś za co z jednej strony chcę pochwalić
wydawnictwo, a z drugiej, bardziej zła na jakieś niedopatrzenie nie byłam.
brzegi |
Książki mają barwione brzegi, pierwotnie powinny być czarne i czerwone, ale gdy
nakład się skończył druga część też została dodrukowana z czarnymi, niestety ja
mam tę wersję. Nie mówię, że wygląda to źle, ale trochę mnie to smuci.
"Król z bliznami" |
Jeśli jesteście prawdziwymi srokami i lubicie wszystko co się świeci, to szczególnie powinna się Wam spodobać książka poświęconą Nikołajowi. Nie dość, że jest o moim ulubionym bohaterze, to jeszcze ma najpiękniejszą okładkę, idealne połączenie💕. Nie sądziłam, że ktoś się kiedyś pokusi na całą złotą oprawę, a jednak. Taki właśnie jest „Król z bliznami” Leigh Bardugo. Co więcej ma on piękne wielkie godło Lancowów i wzniosłe budynki stolicy. Każdy bohater, który ma poświęcony rozdział swój rozdział ma pewien symbol, który właśnie pojawia się u góry początkowego fragmentu.
Do czcionek odniosę się
ogólnie, ponieważ, na szczęście, wszędzie są takie same i to najwygodniejsze ze
wszystkich. Jest tylko jedna rzecz, która mnie zastanawia i śmieszy, czyli
sposób pisania „st” i „ct”. Są one w ciekawy sposób połączone taką pętelką u
góry. Co dziwniejsze reszta książek MAGa nie ma takich pętelek.
Nic więcej nie mam do
dodania. „Uniwersum Giszy”, póki co, jest bardzo ładnie, i mimo tylu barw,
spójnie wydane. Ma parę niedociągnięć, na które wydawnictwo powinno zwrócić
uwagę, ale tak się czasem zdarza.
Ja miałam przyjemność czytać wersję z czerwonymi brzegami
OdpowiedzUsuń