25 sierpnia 2020

"Uniwersum Griszy", wizualnie


         Dzisiejszy wpis pojawia się z małym opóźnieniem, ponieważ kupowałam nowy regał i wszystkie książki stały w wielkim stosie. Przez co zgubiłam „Uniwersum Griszy” Leigh Bardugo :-|, a nie chciałam robić jeszcze większego bałaganu.

Jest też jedna rzecz, o której zapomniałam wspomnieć w recenzji. Chodzi mi o tłumaczenie, szczerze nie wiem jak bardzo jest ono błędne, moim zdaniem nie wpływa ono na odbiór książki. Jednak jest jedno imię bohatera, które w nowej wersji MAGa było tłumaczone jako Zmrocz, sama zazwyczaj używam starej wersji jaką jest Mroczny. Brzmi ona bardziej adekwatna do charakteru i zachowania mężczyzny.


"Trylogia Griszy"

A teraz do sedna, znowu będę oceniać tomy w takiej kolejności w jakiej powinno się je czytać, dlatego zacznę od „Trylogii Griszy”. Wszystkie książki, co do jednej z tego świata są pięknie wydane. Trzy pierwsze nie odbiegają od tej reguły. Pierwsze co się rzuca w oczy to ciekawe kolorowe sylwetki zwierząt, które nawiązują do treści trylogii. Współgrają one idealnie z grzbietami, które mają swoją jedną wadę – dosyć łatwo się zdzierają. Mi na szczęście zniszczył się tylko trochę grzbiet drugiej części. Zaznaczę tu, że nie robiłam niczego nadzwyczajnego akurat z tą częścią. Nie, tak jak dwie pozostałe nosiłam ją w plecaku szkolnym. 

zniszczony grzbiet
Oprócz tego „Trylogia Griszy”, tak jak większość pozycji z uniwersum, mają mapy, dzięki którym możemy dokładnie poznać miejsce akcji. Z innych ciekawych dodatków, na końcu każdego z trzech tomów, ale tylko w tym konkretnym wydaniu, jest mały bonus, jakim jest, np. list Mala – jednego z głównych bohaterów.


"Język cierni"

         Tak jak obiecałam pisząc recenzję o „Języku cierni” w ocenie wizualnej napiszę trochę więcej. Okładka opowiadań jest z innego tworzywa, nie wiem za bardzo z jakiego, ale niestety trochę mniej trwałego. Łatwo nie chcący zrobić w nim dziurę, nawet paznokciem. Jest to minusem tej książki, ale wnętrze wynagradza wszystko. Ma ona na marginesach piękne ilustracje utrzymane w czerwonej i turkusowej kolorystyce, co ciekawe tekst też ma inną barwę. 

ilustracje

Nie jest tak jak zawsze czarny, ale dopasowany do przewodniego kolory historii. Może się wydawać, że rzez to gorzej się czyta, jednak tak nie jest. Ten czerwony/ turkusowy jest dosyć ciemny i na pierwszy rzut oka nie widać tego.

Dylogia


        
Dylogia ma okładki utrzymane w różnych tonach. Jedna jest bardziej zimna, a druga ciepła. Mimo to nie umniejsza to ich piękna. Oczywiście one też mają nawiązywać do treści. W końcu na obu widnieje wrona, ale w jej skrzydłach można też dopatrzeć się budynków miasta, co nadaje klimat. Ten sam motyw pojawia się też na początku każdego rozdziału – miasto jest tłem dla imienia bohatera, któremu poświęcony jest ten fragment. Jest też coś za co z jednej strony chcę pochwalić wydawnictwo, a z drugiej, bardziej zła na jakieś niedopatrzenie nie byłam. 

brzegi


Książki mają barwione brzegi, pierwotnie powinny być czarne i czerwone, ale gdy nakład się skończył druga część też została dodrukowana z czarnymi, niestety ja mam tę wersję. Nie mówię, że wygląda to źle, ale trochę mnie to smuci.

"Król z bliznami"


Jeśli jesteście prawdziwymi srokami i lubicie wszystko co się świeci, to szczególnie powinna się Wam spodobać książka poświęconą Nikołajowi. Nie dość, że jest o moim ulubionym bohaterze, to jeszcze ma najpiękniejszą okładkę, idealne połączenie💕. Nie sądziłam, że ktoś się kiedyś pokusi na całą złotą oprawę, a jednak. Taki właśnie jest „Król z bliznami” Leigh Bardugo. Co więcej ma on piękne wielkie godło Lancowów i wzniosłe budynki stolicy. Każdy bohater, który ma poświęcony rozdział swój rozdział ma pewien symbol, który właśnie pojawia się u góry początkowego fragmentu.

Do czcionek odniosę się ogólnie, ponieważ, na szczęście, wszędzie są takie same i to najwygodniejsze ze wszystkich. Jest tylko jedna rzecz, która mnie zastanawia i śmieszy, czyli sposób pisania „st” i „ct”. Są one w ciekawy sposób połączone taką pętelką u góry. Co dziwniejsze reszta książek MAGa nie ma takich pętelek.

Nic więcej nie mam do dodania. „Uniwersum Giszy”, póki co, jest bardzo ładnie, i mimo tylu barw, spójnie wydane. Ma parę niedociągnięć, na które wydawnictwo powinno zwrócić uwagę, ale tak się czasem zdarza.

1 komentarz: