07 listopada 2020

"Geekerella", wizualnie

          Jednym z głównych powodów, dla których kupiłam „Geekerellę” jest okładka. Niby nie ma na niej nic szczególnego, a jednak cieszy oko.

          To co zdecydowanie jest najlepsze w tej książce, to przedstawienie głównych bohaterów na okładce i skrzydełkach. Zazwyczaj jestem przeciwna takim zabiegom i zniechęcają mnie one do zakupu tomy. Wydawcy często decydują się na wykorzystanie zdjęcia z bazy fotografii, które zwykle ma się nijak do treści, czy samych bohaterów. Jednak w tym przypadku grafik miał wielkie pole do popisu. Na tym wydaniu widzimy tylko cechy charakterystyczne postaci. Przez to, że nie mają rysów twarzy, tylko sam owal nasza wyobraźnia może pracować. Wiem co sobie pomyślicie – przecież, to musi być odrażające, a jednak nie tutaj. Przez to, że wszystkie linie są jakby miękkie i zaokrąglone, to wszystko wygląda bardzo naturalnie.

          Oczywiście pojawiają się też elementy błyszczące, które każda Sroka lubi. Oprócz tytułu, są też wypukłe drobiny brokatu a gwiazdkach i sukience. To, że nic się z nimi nie stało dowodzi dokładności pracy wydawnictwa.

          Z minusów jest wielkie czarno-białe zdjęcie Sage i Elle. Kompletnie zabiera ono lekkość i wydaje mi się zbędne. Co więcej, imię narratora rozdziału zawsze na początku jest brane w ramkę zrobioną z czarnych gwiazdek. To jest raczej kwestia gustu, ale mi się to po prostu nie podobało i nie uznałaby tego za element urozmaicenia. Kolejnym punktem jest miejsce liczby strony. Znowu, to jest raczej przyzwyczajenie, że patrzę w dół, ale z jakiegoś powodu mnie to drażniło. Chociaż, nie jestem pewna, możecie mnie poprawić w komentarzu, chyba wydawnictwo We need YA zawsze umieszcza w tym miejscu liczby. Jeśli tak, to szacunek za innowację :-)) i dopilnowanie szczegółów.

Przód okładki: 5 gwiazdek

Tył okładki: 5 gwiazdek

 

Dopasowanie tekstu: 4,5 gwiazdki

Ilustracje wewnątrz: 4 gwiazdki

 

Całokształt: 4,5 gwiazdki

Suma: 4,75 gwiazdki

4 komentarze:

  1. Mi się najbardziej podobały, oprócz błysków oczywiście, "strony tytułowe" między poszczególnymi częściami książki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda, a to już druga książka od tego wydawnictwa z tak ładnymi przejściami między kolejnymi częściami

      Usuń