09 listopada 2020

Pozytywne memento mori w "Naszym ostatnim dniu" Adama Silvery

          Ilu z nas żyje na co dzień nie myśląc o swojej śmierci? Moim zdaniem większość. A ilu tak naprawdę korzysta ze swojego życia? Pewnie pomyśleliście, że też większość. Ale czy na pewno każdy dzień jest przez nas wykorzystywany? Czy nigdy nie zdarzyło się Wam żałować, że czegoś nie zrobiliście? A może odkładacie coś cały na później? Nie jestem tutaj, żeby Was osądzać, ani potępiać. Sama też nie jestem święta i na pewno nie raz tak zrobiłam. Jednak po przeczytaniu „Nasz ostatni dzień” Adama Silvery naszło mnie parę refleksji.

Tytuł i autor: „Nasz ostatni dzień", Adam Silvera

Gatunek: młodzieżówka

Ilość stron: 403

Data: 28. - 30.10. 2020 r.

ISBN 978-83-7976-115-9

Wydawnictwo: We need YA

Moja ocena: 7,5 gwiazdki.

          Może zanim przejdę do konkretów, to pokrótce napiszę o czym jest ta książka, żebyście mieli pewien obraz o czym będę pisać. Autor w 403 stronach przedstawia Ostatni Dzień dwójki nastolatków, od samego telefonu herolda z Prognozy Śmierci aż po zgon. Oprócz tej dwójki pojawia się też wątek innych bliskich lub zupełnie obcych im ludzi przeżywających ten sam dzień.

          Myślą, która cały czas kłębiła mi się w głowie podczas czytania, była refleksja na temat długości naszego życia. Tak naprawdę nikt z nas nie wie ile mamy czasu. Dlatego nie warto tracić czasu na ograniczanie się, tylko zacząć czerpać z życia garściami. Powinniśmy robić to na co mamy ochotę, wygłupiać się, wyrażać siebie i nie dbać o to co pomyślą inni. Aby, jak dożyjemy podeszłego wieku, nie żałować, że nic nie zrobiliśmy. Tylko wspominać jakie mieliśmy przygody i co osiągnęliśmy.

          Również, już po lekturze przypominałam sobie średniowieczny motyw memento mori (łac. pamiętaj o śmierci). Poświęciłam temu spostrzeżeniu chwilę, bo nie jest on tutaj dokładnie odwzorowany, a bardzo chciałam znaleźć coś co będzie pasować do tej książki. Mam jednak wrażenie, że nie ma czegoś takiego. Ponieważ nie mówi ona w negatywy sposób o śmierci, w takim sensie, że na każdym kroku mamy myśleć, że umrzemy, tylko raczej na odwrót (?). Ta powieść przestrzega nas tylko przed bezpieczną strefą komfortu. Po rozmyślaniach na ten temat doszłam do wniosku, że jest to po prostu pozytywne memento mori. Owszem przypomniało nam ono o śmierci, ale mówi, że mamy korzystać z tego co mamy tu i teraz. Mamy się nie bać żyć pełnią życia.

          Dla równowagi, żebym nie wyszła na jakiegoś coacha i motywatora, napiszę, że jeśli czujecie, że potrzebujecie przerwy, to też jest okej. Trzeba dbać o siebie i spokój ducha. Po sobie wiem, że nie warto brać wszystkiego na siebie i skupiać się na każdej dziedzinie w 100%. Jest to zbyt męczące i na dłuższą metę wyniszczające. Warto się skupić na jednej rzeczy, na której nam zależy najbardziej, a resztę dobierać sobie względem siły. Nie jest to łatwe, sama dopiero się tego uczę, ale trzymam za nas kciuki!!

          Przechodząc do sekcji recenzenckiej chciałam się skupić właściwie na dwóch aspektach. Trzeci, jeśli mi się nie uda poruszyć bez wyjawiania fabuły, pojawi się po wcześniejszym ostrzeżeniu o spojlerach.  

Skoro cały czas mówię o plusach, to już skończę ten temat poruszając kwestie stworzonego świata. Adam Silvera przedstawia wizję niejako dystopijnego Nowego Jorku, w którym istnieje wiana tajemnicą Prognoza Śmierci – z której z informacją o rychłej śmierci w ciągu 24h dzwonią heroldzi, aplikacja Ostatni Przyjaciel – gdzie można spotkać kogoś z kim spędzimy nasze ostatnie chwile oraz wiele zniżek i benefitów z bycia tzw. Zgonersem, czyli osobą już praktycznie nieżywą. Właśnie dzięki tej aplikacji główni bohaterowie się poznają i ich znajomość się zawiązuje. Jak widać autor wymyślił sobie cały enigmatyczny świat pełen ciekawych pojęć, w którym dzięki dostaniu informacji o śmierci teoretycznie możemy spędzić ten dzień jak najbardziej rozrywkowo.

          Powiem szczerze, w pewnym momencie styl pisania doprowadzał mnie do szału. Często pojawiała się formułka „Nikt z Prognozy Śmierci” nie zadzwonił do … tej nocy, by poinformować o rychłej śmierci.” Oprócz tego pojawiało się też parę bohaterów, którzy umierali tylko, żeby przypomnieć jak działa ten świat. Są i tacy, których śmierć była potrzebna. Pisząc o krecie życia przypominałam sobie jeszcze, że mimo ogromnego smutku i płaczu zawiodłam się zakończeniem. W trakcie książki pojawił się pewien potencjał, ale z powodu tego co uważam za największy minus został on zaprzepaszczony.

!SPOJLER!

          Czemu zawsze książki młodzieżowe muszą mieć wątek LGBTQ+? Nawet jeśli między bohaterami nie ma chemii, muszą być razem. Rufus i Mateo byli takim świetnym przykładem dobrych przyjaciół, a zrodziła się między nimi miłość tylko dlatego, że byli bi. Adam Silvera z pewnością przygotowywał nas na końcową miłość między nimi. Mimo to jakoś tego nie czułam i wydawało mi się to bardzo sztuczne i usilnie wprowadzone.

Początek: 5 gwiazdek

Fabuła: 5 gwiazdek

Koniec: 3,75 gwiazdki

 

Świat przedstawiony: 5 gwiazdek

Bohaterowie (wykreowanie):

główni: 5 gwiazdek

dalsi: 3,5 gwiazdki

Bohaterowie (przywiązanie):

główni: 5 gwiazdek

dalsi: 2,5 gwiazdki

 

Język: 5 gwiazdek

Sposób pisania: 3,5 gwiazdek

 

Końcowy wynik: 7,5 gwiazdek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz