Ilu z nas żyje na co dzień nie myśląc o swojej śmierci? Moim zdaniem większość. A ilu tak naprawdę korzysta ze swojego życia? Pewnie pomyśleliście, że też większość. Ale czy na pewno każdy dzień jest przez nas wykorzystywany? Czy nigdy nie zdarzyło się Wam żałować, że czegoś nie zrobiliście? A może odkładacie coś cały na później? Nie jestem tutaj, żeby Was osądzać, ani potępiać. Sama też nie jestem święta i na pewno nie raz tak zrobiłam. Jednak po przeczytaniu „Nasz ostatni dzień” Adama Silvery naszło mnie parę refleksji.
Tytuł
i autor: „Nasz ostatni dzień", Adam Silvera |
Gatunek:
młodzieżówka |
Ilość stron: 403 |
Data: 28. - 30.10. 2020 r. |
ISBN 978-83-7976-115-9 |
Wydawnictwo:
We need YA |
Moja ocena: 7,5 gwiazdki.
Może zanim przejdę
do konkretów, to pokrótce napiszę o czym jest ta książka, żebyście mieli pewien
obraz o czym będę pisać. Autor w 403 stronach przedstawia Ostatni Dzień dwójki
nastolatków, od samego telefonu herolda z Prognozy Śmierci aż po zgon. Oprócz
tej dwójki pojawia się też wątek innych bliskich lub zupełnie obcych im ludzi
przeżywających ten sam dzień.
Myślą, która cały czas kłębiła mi się
w głowie podczas czytania, była refleksja na temat długości naszego życia. Tak
naprawdę nikt z nas nie wie ile mamy czasu. Dlatego nie warto tracić czasu na ograniczanie
się, tylko zacząć czerpać z życia garściami. Powinniśmy robić to na co mamy
ochotę, wygłupiać się, wyrażać siebie i nie dbać o to co pomyślą inni. Aby, jak
dożyjemy podeszłego wieku, nie żałować, że nic nie zrobiliśmy. Tylko wspominać
jakie mieliśmy przygody i co osiągnęliśmy.
Również, już po lekturze przypominałam
sobie średniowieczny motyw memento mori (łac. pamiętaj o śmierci).
Poświęciłam temu spostrzeżeniu chwilę, bo nie jest on tutaj dokładnie
odwzorowany, a bardzo chciałam znaleźć coś co będzie pasować do tej książki. Mam
jednak wrażenie, że nie ma czegoś takiego. Ponieważ nie mówi ona w negatywy
sposób o śmierci, w takim sensie, że na każdym kroku mamy myśleć, że umrzemy,
tylko raczej na odwrót (?). Ta powieść przestrzega nas tylko przed bezpieczną
strefą komfortu. Po rozmyślaniach na ten temat doszłam do wniosku, że jest to
po prostu pozytywne memento mori. Owszem przypomniało nam ono o śmierci,
ale mówi, że mamy korzystać z tego co mamy tu i teraz. Mamy się nie bać żyć
pełnią życia.
Dla równowagi,
żebym nie wyszła na jakiegoś coacha i motywatora, napiszę, że jeśli czujecie,
że potrzebujecie przerwy, to też jest okej. Trzeba dbać o siebie i spokój
ducha. Po sobie wiem, że nie warto brać wszystkiego na siebie i skupiać się na
każdej dziedzinie w 100%. Jest to zbyt męczące i na dłuższą metę wyniszczające.
Warto się skupić na jednej rzeczy, na której nam zależy najbardziej, a resztę
dobierać sobie względem siły. Nie jest to łatwe, sama dopiero się tego uczę,
ale trzymam za nas kciuki!!
Przechodząc do sekcji recenzenckiej
chciałam się skupić właściwie na dwóch aspektach. Trzeci, jeśli mi się nie uda
poruszyć bez wyjawiania fabuły, pojawi się po wcześniejszym ostrzeżeniu o spojlerach.
Skoro
cały czas mówię o plusach, to już skończę ten temat poruszając kwestie
stworzonego świata. Adam Silvera przedstawia wizję niejako dystopijnego Nowego
Jorku, w którym istnieje wiana tajemnicą Prognoza Śmierci – z której z
informacją o rychłej śmierci w ciągu 24h dzwonią heroldzi, aplikacja Ostatni
Przyjaciel – gdzie można spotkać kogoś z kim spędzimy nasze ostatnie chwile
oraz wiele zniżek i benefitów z bycia tzw. Zgonersem, czyli osobą już
praktycznie nieżywą. Właśnie dzięki tej aplikacji główni bohaterowie się
poznają i ich znajomość się zawiązuje. Jak widać autor wymyślił sobie cały
enigmatyczny świat pełen ciekawych pojęć, w którym dzięki dostaniu informacji o
śmierci teoretycznie możemy spędzić ten dzień jak najbardziej rozrywkowo.
Powiem szczerze, w
pewnym momencie styl pisania doprowadzał mnie do szału. Często pojawiała się
formułka „Nikt z Prognozy Śmierci” nie zadzwonił do … tej nocy, by poinformować
o rychłej śmierci.” Oprócz tego pojawiało się też parę bohaterów, którzy
umierali tylko, żeby przypomnieć jak działa ten świat. Są i tacy, których
śmierć była potrzebna. Pisząc o krecie życia przypominałam sobie jeszcze, że
mimo ogromnego smutku i płaczu zawiodłam się zakończeniem. W trakcie książki
pojawił się pewien potencjał, ale z powodu tego co uważam za największy minus
został on zaprzepaszczony.
!SPOJLER!
Czemu zawsze książki
młodzieżowe muszą mieć wątek LGBTQ+? Nawet jeśli między bohaterami nie ma chemii,
muszą być razem. Rufus i Mateo byli takim świetnym przykładem dobrych
przyjaciół, a zrodziła się między nimi miłość tylko dlatego, że byli bi. Adam
Silvera z pewnością przygotowywał nas na końcową miłość między nimi. Mimo to
jakoś tego nie czułam i wydawało mi się to bardzo sztuczne i usilnie
wprowadzone.
Początek: 5 gwiazdek
Fabuła: 5 gwiazdek
Koniec: 3,75 gwiazdki
Świat przedstawiony: 5 gwiazdek
Bohaterowie (wykreowanie):
główni: 5 gwiazdek
dalsi: 3,5 gwiazdki
Bohaterowie (przywiązanie):
główni: 5 gwiazdek
dalsi: 2,5 gwiazdki
Język: 5 gwiazdek
Sposób pisania: 3,5 gwiazdek
Końcowy wynik: 7,5 gwiazdek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz