Na szczęście udało mi się
zdobyć „Małe Kobietki” w najnowszym ilustrowanym wydaniu. Dawno nie czytałam
książki z ilustracjami, lepszym słowem oddającym ich wygląd jest ryciny, do
tego jednak przejdziemy za chwilę. Zacznijmy od początku.
Przód
okładki nie jest jakiś nadzwyczajny, już ciekawszy jest różowy materiał z
jakiego jest wykonane „obicie” książki. Ni to papier, ni to materiał. Jak łatwo
można się domyślić na okładce będą cztery siostry March. Nie są one
przedstawione dokładnie, są to raczej złote sylwetki dziewcząt. Pomiędzy nimi
jest wielki czarny tytuł i autor. Nad wszystkim górują gałęzie różane, wydaje
się, że są one w ogrodzie różanym. Paki są złote, a gałęzie czarne.
Na początku czarny
kolor tytułu bardzo mi się gryzł, ale potem zobaczyłam, że pasuje do róż. Sama czcionka
mogłaby być bardziej ozdobna, już i tak nie szczególnie pasuje do tej z opisu. Mimo
wszystko opis został napisany całkiem ładną, prawie pasującą do tej wewnątrz. Spodobało
mi się, to, że nad opisem widnieje zdjęcie autorki. Nie jest to konieczne, ale
jest to miły dodatek, który wyróżnia książkę na tle innych.
Ryciny
pojawiają się już na samej wklejce, są z przodu, jak i z tyłu. Od razu można
zauważyć rzeczywistość bijącą z postaci. Pojawiają się one często i są przyjemnym
urozmaiceniem historii. Co ważniejsze ilustrują dokładnie to co się dzieje, więc
były tworzone specjalnie do tej książki. Rycina jest dokładniejszym słowem,
ponieważ jest to czarny szkic niezwykle dokładny, ale bez koloru.
Całość
została utrzymana w różu, czerni i złocie. Zadbano o szczegóły, szczególnie
jeśli mowa o ilustracjach.
Przód okładki: 4,75 gwiazdki
Tył okładki: 5 gwiazdek
Dopasowanie tekstu: 4,5 gwiazdki
Ilustracje wewnątrz: 5
Całokształt: 4,75 gwiazdki
Suma: 4,8 gwiazdki
Ocena wizualna "Małych Kobietek" Louisy May Alcott