Pierwszy post po przerobieniu oceny wizualnej na serię „Książki (wstaw nazwę aktualnego miesiąca)”. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Mam nadzieję, że w tym odnajdę się lepiej.
Styczeń był owocny
w przeróżne tytuły. Właściwie o żadnym z ich nie mówiłam w ubiegłym miesiącu,
ponieważ jeszcze nadrabiałam grudniowe zaległości. Będę je opisywać w
kolejności chronologicznej i na koniec będę już dawała podsumowaną ocenę, bez
rozdzielenia na dawne kategorie.
„Lakę” Bolesława Prusa mam w wydaniu
Kolorowe Klasyki, zdecydowanie była to najładniej oprawiona książka. Specjalnie
kupiłam ją w twardej oprawie, żeby pasowała mi do moich ilustrowanych „Dziadów”
Adama Mickiewicza. Niestety okazało się, że materiał z jakich zostały zrobione
książki i tak jest trochę inny. Tak naprawdę sama ilustracja też nie należy do
najbardziej urodziwych. Chociaż trzeba przyznać, że nawiązuje do treści. Jednak
to co najbardziej urzeka czytelnika, to ryciny autorstwa Łukasza Ciaciucha . Niestety książka
jest na papierze kredowym, nie wyobrażam sobie noszenia tej książki do szkoły.
Ocena: 4,5/5 gwiazdek
„12 dni świąt Lily i Dasha” ma specyficzną bardzo kolorową okładkę. Zdecydowanie nie jestem fanką takich krzykliwych książek, ale trzeba przyznać, że zapada w pamięć. Wpasowuje się też w klimat pierwszej części.
Ocena: 3,5/5 gwiazdek
Patrząc pierwszy raz na „Krainę Nocy’ Melissy Albetr byłam tak samo zachwycona tą książką. Z początku byłam pewna, że dopasowana do pierwszej części. Niestety widząc już na żywo dostrzegłam parę niedociągnięć. Potem z każdym kolejnym spojrzeniem, z przyjaciółką widziałyśmy coraz więcej elementów, które nam nie odpowiadały. Zaczynając od pstrokatej okładki. Na której jest bluszcz, błysk, mat, wiele niekoniecznie związanych z fabułą rysunków i wytłuczone ciernie. Wklejka wewnątrz też ma zupełnie inny kolor niż liście krzewu. Później okazało się też, że autorka jest napisana innym odcieniem złotego niż na „Hazel Wood”. Szkoda, że obie części nie tworzą spójnej całości.
Ocena: 3/5 gwiazdek
„Ruchomy zamek Hauru” ma jedną z najciekawszych okładek w tym zestawieniu. Można na nią patrzeć i patrzeć, a co chwilę znajduję się jakiś nowy szczegółów. Najwięcej takich detali można zauważyć już zapoznaniu się z treścią. Jakby rysownik puszczał do nas oko. Główny minus, który minus to brak skrzydełek.
Ocena: 4/5 gwiazdek
„Zbłąkanego syna” czytałam w formie ebooka, ale widziałam nie raz tę okładkę w peli barw. No nie wiem. Jakoś nie przemawiają do mnie ta fioletowa i limonkowa plama. Chociaż trzeba przyznać, że te kolory się dopełniają.
Ocena: 3,5/5 gwiazki
W zeszłym miesiącu
czytałam też dwie nowele, ale tych nie mam jak ocenić. Czytałam je na wolnych
lekturach i tylko tam widziałam ich okładki, a to były jakiegoś dowolne zdjęcia
zabytków.
Ostatnie dwie książki jakie
przeczytałam w styczniu to pierwsze tomy serii „Król Kruków”. Przyznam, że jak
serię uwielbiam tak z okładkami mam problem. Przody i tyły są ładne. Jednak
grzbiet pierwszego tomu jest prawie cały czarny a pozostałe są białe. Dodatkowo
logo wydawnictwa na każdym tomie ma inny kolor.
Ocena: 4,5/5 gwiazdek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz