15 marca 2021

"Mock. Pojedynek", Marek Krajewski

           Jak byłam młodsza, to bardzo ciągnęło mnie do książek Marka Krajewskiego – jak wiadomo, najchętniej sięga się po zakazany owoc 😉. Gdy byłam w odpowiednim wieku to jakoś zapomniałam o tym autorze. Przypomniała mi dopiero moja strona główna na YouTube, która zaproponowała mi jeden z utworów ze spektaklu „Mock. Czarna burleska” wystawianego we wrocławskim Capitolu. Dzięki temu, że otworzyli teatry mogłam się wybrać na to przedstawienie, dlatego postanowiłam przeczytać przynajmniej jedną z sześciu książek, na których podstawie był napisany scenariusz do sztuki. Przy okazji, bardzo polecam, jeden z najciekawszych musicali jaki widziała.

Tytuł i autor: „Mock. Pojedynek", Marek Krajewski

Gatunek: kryminał

Ilość stron: 415

Data: 23. - 25.02.2021 r.

ISBN 978-83-240-553-88

Wydawnictwo: Znak

Moja ocena: 7,5/10 gwiazdek.

Zdjęcie z Instagrama

„Mock. Pojedynek” jest chronologicznie pierwszą powieścią z serii o Eberhardzie Mocku, który w tej części jest studentem, który dopiero wchodzi w policyjny świat. Z tego powodu ta historia jest bardziej obyczajowa niż kryminalne, na początku uważałam to za pewien minus, szczególnie, że naczytałam się o brutalności i charakterystycznym dla Krajewskiego stylu noir. Z czasem zrozumiałam, że są to po prostu początki młodego detektywa, autor stworzył coś w rodzaju 415-stronicowy prolog, a może lepszym określeniem była by geneza postaci.

          Początek rozwija się bardzo wolno, poznajemy codzienne czynności i nawyki głównego bohatera, dokładnie jest opisane miasto i budynki, w których dzieje się akcja. Jako wrocławianka byłam szczęśliwa z takiego zabiegu, ale w pewnym momencie poczułam, że jest przeciągany i stał się dla mnie nużący, ponieważ oczekiwałam jakichś pierwszych przesłanek, że to Mock dostanie sprawę, a on tylko chodził a uczelnię. Dzięki tak dokładnym opisom mogę stwardzić, że miasto stało się kolejnym bohaterem powieści. Gdyby nie ono nie byłoby gdzie się pojedynkować o swój honor, zapraszać piękną Rosjankę na spacer czy pić ze znajomymi w barze.

          Kiedy w końcu doczekałam się pierwszych samobójstw wykładowców nie zawiodłam się. Z każdym kolejnym rozdziałem intryga robiła się coraz ciekawsza. Żałuję tylko jak łatwo można było odgadnąć kto jest tym „dobrym”, a kto „złym”. Chociaż za to wątek sensacyjny rozrasta się, odsłaniając kolejne uwikłane postaci, co sprawia, że jest bardzo wciągający i nieoczywisty. Tak jak wyżej wspomniałam, ta część jeszcze nie jest tak brutalna i nie ma tu tylu gorszących opisów, nie przypominam sobie nawet za dużej ilości przekleństw, ale nadal jest tam wyczuwalny pierwiastek polskich kryminałów.

          Mnie najbardziej podobało się zakończenie, które miało najwięcej zwrotów akcji i szokujących zdarzeń. Z takich technicznych zabiegów -przypadło mi do gustu podzielenie historii na dni, zamiast na rozdziały oraz, jak można się spodziewać, niemiecki nazwy, ale również trochę łaciny i inny klasycznych języków. Ewidentnie Marek Krajewski przygotował się pisząc swoją książkę, widać to nawet w dokładności posłowia. Całość jest bardzo klimatyczna i zachęca do sięgnięcia po kolejne tomy.

Początek: 3 gwiazdki

Fabuła: 4 gwiazdki

Koniec: 4,75 gwiazdki

 

Świat przedstawiony: 5 gwiazdek

Bohaterowie (wykreowanie):

główni: 5 gwiazdek

dalsi: 4 gwiazdki

Bohaterowie (przywiązanie):

główni: 4 gwiazdki

dalsi: 3 gwiazdki

 

Język: 5 gwiazdek

Sposób pisania: 4,25 gwiazdki

 

Końcowy wynik: 7,5/10 gwiazdek

2 komentarze: