05 kwietnia 2021

Słów kilka o pozytywistycznej literaturze francuskiej

           Na języku polskim omawiamy pozytywizm, jakiś czas temu skończyliśmy rozmawiać o polskich powieściach, dlatego mieliśmy do przeczytania parę dzieł literatury światowej. Do tych francuskich należał „Ojciec Goriot” Honoriusza Balzaca i „Pani Bovary” Gustava Flauberta.

Chciałabym coś o nich napisać, ale myślę, że to będzie zbiór moich przemyśleń na temat literatury francuskiej tamtych czasów, ponieważ nie uważam, siebie za odpowiednią osobę do oceny tych książek.

          Sięgając po literaturę pozytywistyczną trzeba mieć na uwadze, że pisarze stosowali realizm literacki, dlatego ówczesne książki odbiegają od współczesnych norm. Na otrzymanie efektu bardzo rzeczywistego świata składał się, między innymi mimetyzm, czyli dokładne odwzorowanie miejsca akcji, podanie nazw ulic, dokładnego czasu, opisy budynków i mieszkańców oraz fikcja werystyczna, która miała uporządkować chronologiczne fabułę i spowodować, że bohaterowie i ich działania będą prawdopodobne. Z tego powodu autorzy minionej epoki często tworzyli swoje książki na podstawie zasłyszanych lub przeczytanych w gazetach prawdziwych historiach.

Tak było również w przypadku Gustava Flauberta, który został nawet osądzony za opisanie cudzego życia. Na szczęście udało mu się udowodnić, że inspirował się artykułem oraz własnym życiem, dzięki temu został uniewinniony.

Zdjęcie z Instagrama

„Pani Bovary” jest powieścią o kobiecie z niską samooceną, która była bardzo wrażliwa i delikatna. Za młodo bez refleksji zaczytywała się w harlequinach i śniła o mężczyźnie, który będzie ją idealizował. Gdy wyszła za mąż za wiejskiego lekarza rozczarowała ją jego prostota. Kobieta nie próbowała odnaleźć z nim szczęścia, od razu go przekreślając. Marząc o życiu w wielkim Paryżu z kochankiem, który traktował by ją jak muzę, mieszkając na prowincji nudziła się. Z tego powodu wywiązują się pewne problemy, jednak nie będę ich zdradzać.

Przyznam, że ta książka jest mi bliższa niż „Ojciec Goriot”. Sama historia jest ciekawsza i łatwiej jest mi zrozumieć główną bohaterkę. Mogłabym ją nawet usprawiedliwić, ponieważ kobieta w tamtych czasach nie miała właściwie czym się zająć, a to przecież nie jej wina, że urodziła się
z takim charakterem.

Co więcej opisy wsi nie były bardzo nużące. Czasem sprawiało mi przyjemność czytanie o zielonych łąkach z polnymi kwiatami albo o mroźnych porankach, kiedy za oknem widać tylko biały puch. Owszem, zmniejszyłabym ich ilość, jednak wolę je od opisu mebli w hotelu występującego w książce Honoriusza Balzaca.

Akcja „Ojca Goriot” jest osadzona w Paryżu w roku 1819. W fabule przeplatają się losy trzech bohaterów - zaślepionego miłością do swoich córek starca Goriot, tajemniczego kryminalisty ukrywającego się jako Vautrin i ambitnego studenta prawa, Eugeniusza Rastignaca. Najważniejszą rolę
w powieści odgrywa pieniądz, który prowadzi do zepsucia człowieka. Autor skupił się na bardzo dokładnym opisie chciwości. Szczególnie córki Ojca Goriot były ukazane jako próżne, wykorzystywały one miłość starca, żeby zaspokoić swoje potrzeby. Była to bardzo smutna relacja, ponieważ mężczyzna uważał, że oddając im swoją fortunę, zapewni sobie szczęście
i zdrowie. Żył również w przekonaniu, że ono go kochają. Niestety na koniec powieści Ojciec Goriot dowiaduje się prawdy o swoich córkach.

Nawet wcześniej przywołany przeze mnie opis hotelu pani Vauquer miał oddać niemoralne zachowanie postaci. Z jednej strony, jestem pełna podziwu dla pisarza, który zdobył się na taki krok, potęgując wszędzie panującą rządze majątku. Z drugiej, pamiętam jak bardzo męczyłam się czytając tę książkę. Wynudziłam się niemiłosiernie zagłębiając w tę powieść, jednak dla ciekawych rozmów na języku polskim było warto.

Na koniec utwierdzam się przekonaniu, że nie lubię pozytywizmu. Nawet jeśli ówcześni autorzy, szczególnie ci zagraniczni poruszają ciekawe tematy, o których chcę czytać jeszcze więcej, to zastosowanie realizmu literackiego utrudnia mi ich odbiór. Aby dotrzeć do sedna sprawy, żeby doczekać się chodź małego posunięcia w fabule trzeba przedrzeć się przez kilkustronicowe nużące opisy. Szczególnie uciążliwe są te w literaturze francuskiej, kiedy nie znając języka nie jesteś w stanie przeczytać nagromadzonych nazw i masz ochotę porzucić książkę, mimo ciekawej historii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz