30 maja 2020

"Hamlet", wizualnie

         Tym razem za dużo nie będzie co opowiadać o okładce, jest stara i bardzo prosta.


Jest cała niebieska z bardzo zamaszystym napisem tytułowym, przeciętym białą linią, jak od cięcia szablą. Na dole pod kreską, jest nazwisko autora; oba napisy są czarne. Z tyłu nie ma żadnego po prostu, jest po prostu niebieski papier.

Jednak przed każdym aktem jest rycina nawiązująca do tego co się wydarzy w danej części. Są one proste, ale urozmaicają książkę.

Tekst jest odpowiedniej wielkości, ale krój czcionki mi się nie podoba. Oczywiście nie utrudnia to w ogóle odbioru historii, to tylko mój wymysł.

         No i to właściwie, tak jak pisałam, nie ma co tu pisać.

 

Przód okładki: 4 gwiazdki

Tył okładki: 3,5 gwiazdki


Dopasowanie tekstu: 3,5 gwiazdek

Ilustracje wewnątrz: 5 gwiazdek

 

Całokształt: 4 gwiazdki

Suma: 4 gwiazdki

Ocena wizualna "Hamleta", Williama Shakespeare'a 

28 maja 2020

"Hamlet", William Shakespeare


         W kwietniu miałam „Macbetha” Williama Shakespeare’a jako lekturę, dlatego postanowiłam przeczytać też „Hamleta”, którego już i tak za długo miałam w planach. Mogłabym pisać właśnie o tym pierwszym, który jest też moją ulubionym dramatem Shakespeare’a. Jednak stwierdziłam, że ponarzekam na „najlepszą tragedię mistrza”, zobaczymy, czy mi to wyjdzie.
Tytuł i autor: „Hamlet”, William Shakespeare
Gatunek: tragedia
Ilość stron: 205
Data: 23.04- 25.04.2020 r.
ISBN brak
Wydawnictwo: „W drodze”
Moja ocena: 8,5 gwiazdki.

         To co trzeba przyznać to przebieg akcji jest idealnie wyważony,
z pewnością fabuła została w ciekawy sposób nawiązana. W pierwszej scenie nie ma głównego bohatera, tylko jego dwaj przyjaciele, Bernardo i Francisco. Mimo to szybko go poznajemy, a niemal wszystkie sceny łączą się w spójną całość. Jest mały problem z zakończeniem, ale to za chwilę.
         Książę Hamlet ma bardzo ciekawy portret psychologiczny. Mogę spokojnie zgodzić się ze słowami Jana Lechonia, który w swoim wierszu pt. „Do Szekspira” pisze o tym, że Shakespeare jest znawcą ludzi. Jak widać, co logiczne, nie tylko moim zdaniem dramaturg potrafi opisywać zachowania i emocje ludzkie w niesamowity sposób. Jednak charakter Hamleta był trochę denerwujący. Nie potrafił on działać, główny bohater jest myślicielem, który nie potrafi podjąć decyzji. Co można zauważyć między innymi w najbardziej znanym cytacie - „być albo nie być”. Młody mężczyzna rozważa gdzie będzie mu lepiej, chce swojej śmierci, ale boi się życia pozagrobowego, dlatego nie decyduje się na samobójstwo. Jest on niezwykle mało dynamicznym człowiekiem, który wszystko rozmyśla, jest myślicielem, który ma dusze filozofa. Kolejną osobą, za którą nie przepadałam, ale to znowu przez zachowanie, a nie złe umiejętności pisarskie, jest Ofelia. Jest ona młodą damą dworu, która jest zakochana na zabój w tytułowym bohaterze. Dziewczyna jest niezwykle delikatna i uczuciowa, ale najgorsze jest to, że daje sobą pomiatać przez ojca, który wykorzystuje ja do swoich niecnych planów. Jak dla mnie Ofelia jest taką Zośką z „Pana Tadeusza”, albo Danusią z „Krzyżaków”. Wszystkie te bohaterki są przemiłe, ale mało wiedzą o życiu. O reszcie bohaterów nie ma co się rozpisywać, bo są oni drugoplanowi, albo trzecio, więc mało o nich jest informacji, ale też nie zauważyłam czegoś co by mnie drażniło.
         Cała historia rozgrywa się na szkockim dworze, właściwie nie wiemy o tym miejscu dużo, ponieważ to dramat. Nie ma tam gdzie opisywać miejsce akcji, czytelnik musi zdać się na własną wyobraźnię. Kiedyś by mi to przeszkadzało, bo nie lubiłam dramatów, ale od kiedy je polubiła nie przeszkadza mi to.
         Muszę przyznać rację mojej bardzo dobrej koleżance, że „Hamlet” jest napisany łatwiejszym językiem niż „Macbeth”, jest on bardziej współczesny. Nie pojawiają się tu Czarownice, które mówiłyby szykiem przestawnym. Po prostu bohaterowie mówią normalnie, no może poza głównym bohaterem, którego dialogi raz na jakiś czas były tak długie, że już nie pamiętałam nad czym on się właściwie zastanawia. Jego analizy problemów najzwyczajniej były za długie, ale wyrażał się jasno.
         Właściwie możemy przejść już do zakończenia, które nie wiem jak ocenić tak, żeby nie zdradzić najważniejszej części, ale postaram się wam jakoś rozrysować co mi w nim przeszkadzało. Po prostu było nie jasne, za dużo wydarzeń rozegrało się na raz i czytelnik mógłby się pogubić, tak jak z reszta ja. Musiałam ostatnie parę aktów przeczytać jeszcze raz, żeby zauważyć co się stało z bohaterami. To jest właściwie coś do czego mogę się najbardziej przyczepić z całej książki, jeśli chodzi o styl pisania.

Początek: 5 gwiazdek
Fabuła: 5 gwiazdek
Koniec: 3,5 gwiazdki

Świat przedstawiony: 4,5 gwiazdki
Bohaterowie (wykreowanie):
główni: 5 gwiazdek
dalsi: 4 gwiazdki
Bohaterowie (przywiązanie):
główni: 3,5 gwiazdki
dalsi: 2,5 gwiazdki

Język: 5 gwiazdek
Sposób pisania: 4,5 gwiazdki

Końcowy wynik: 8,5 gwiazdki

Recenzja "Hamleta", William Shakespeare'a

26 maja 2020

"Miłość i inne zadania na dziś" - wizualnie


Zauważyłam, że bardzo często słabo książka ma też brzydką okładkę. Tak też było w przypadku "Miłość i innych zadań na dziś" od Kasie West.

Cała okładka jest dosyć pstrokata, jest dużo kolorów. Z przodu jest zdjęcie chłopaka i dziewczyny trzymających się za ręce. Za nimi widać szary mur i powieszone bardzo barwne obrazy. Na środku tego zdjęcia jest różowo-żółty tytuł, a poniżej białym kolorem napisana autorka.
Bok jest stworzony z kilku warstw farby i na tym żółty tytuł.
Z tyłu mamy odwróconą sytuacje, bo te same obrazy tym razem stoją na dole. Za nimi widać ten sam mur, a na nim opis książki.
Wewnątrz nie ma żadnych ilustracji, ale są zdecydowanie za duże litery. Są około dwa razy większe niż w przypadku opisu. Wiadomo lepiej za
duże niż za małe, ale bez przesady.
Całość nie przypadła mi do gustu przez ilość kolorów. Bardziej lubię stonowane okładki. Może przewodzić jeden kolor w kilku odcieniach, albo dopasować do niego jeszcze dwa. Jednak tu było ich po prosu za dużo. Jeszcze to zdjęcie pary wygląda tak tanio i brzydko.

Przód okładki: 2 gwiazdki
Tył okładki: 3,5 gwiazdki

Dopasowanie tekstu: 2,5 gwiazdki
Ilustracje wewnątrz: brak

Całokształt: 2,5 gwiazdki
Suma: 2,1 gwiazdki

Ocena wizualna "Miłość i innych zadań na dziś", Kasie West

24 maja 2020

"Miłość i inne zadania na dziś", Kasie West


No i znowu jestem, stwierdziłam, że jeśli mam teraz nastrój i czas na pisanie to trzeba to wykorzystać. Tak jak ostatnio będę się pożytkować książkami z przerwy. Stwierdziłam też, że jak będę je recenzować to będę przeplatać, według mnie, dobrą i złą powieścią; dlatego tym razem postaram się ocenić romans „Miłość i inne zadania na dziś” Kasie West. Muszę jeszcze nadmienić, że ta książka raczej nie jest napisana w rażąco zły sposób; może jest coś co mnie denerwowało, jednak ja mam po prostu problem z tym gatunkiem.
Tytuł i autor: „Miłość i inne zadania na dziś”, Kasie West
Gatunek: romans
Ilość stron: 414
Data: 10.03-14.03.2020 r.
ISBN 978-83-7229-745-7
Wydawnictwo: Feeria Young
Moja ocena: 7,95 gwiazdki

Autorka przedstawia nam świat 17-letniej malarki Abby Turner. Razem z nią z paczki jej przyjaciół na wakacje w mieście zostaje tylko Cooper, któremu kiedyś wyznała miłość, ale on zbył ją śmiechem. Dziewczyna marzyła o wystawieniu swoich obrazów w miejscowym muzeum, ale jej prace zostały odrzucone – podobno brak im głębi i dojrzałości. W tej sytuacji postanawia ekspresowo dojrzeć. Pomóc w tym może lista zadań, Abby daje sobie miesiąc na zrealizowanie wszystkich jedenastu punktów ze swojej „Listy serca". Czy dziewczyna poszukując siebie, znajdzie jednocześnie odwzajemnione uczucie?
Dwóch głównych bohaterów poznajemy w czasie gry, w której zawsze grają, gdy stoją w kolejce. Był to dobry pomysł, bo dzięki temu możemy poznać zwyczaje Abby i Coopera. Oczywiście już w pierwszym rozdziale dowiadujemy się, że bohaterka jest nieszczęśliwie zakochana w chłopaku. Bardzo szybko poznajemy bliżej rodzinę dziewczyny; mieszka ona z przekochanym dziadkiem i mamą, która boi się wychodzić z domu, kiedy jej mąż jest na misji. Cała akcja bardzo płynnie się rozwija, dowiadujemy się jak główna bohaterka spędza czas wolny, dlaczego miała wystawić swoje obrazy i jak pan Wallace krytykuje jej dzieła.
Autorka oczywiście jak to w romansie nie szczędzi nam dokładnych opisów zapachów Coopera, oczywiście tych idealnych jak on sam. Powinnam była na początku napisać, że powieść jest pisana oczami Abby.
W końcu dotarliśmy do tego co mnie denerwowało, używanie młodzieżowych słów. Może marudzę, bo to książka dla nastolatków, ale nie przepadam za angielskimi słowami w polskiej książce, np. taki friendzone, wiadomo, że to lepiej brzmi niż tylko przyjaciele, albo coś w ten deseń. Jednak już tak mam, nie jestem młodzieżowa ;-).
         W trakcie całej historii, bohaterowie próbują odhaczyć wszystkie punkty z listy. Powiem, że jest to całkiem ciekawy pomysł, na początku myślałam, że będzie nudne i niby w jaki sposób bohaterka ma stać się dojrzalsza. Nadal uważam, że to tak nie zadziała, ale przyjaciele przynajmniej raz na jakiś czas mieli problem z jakimś zadaniem, było to po prostu naturalne. Tylko tak jak mówiłam nie było w ogóle widać zmiany w zachowaniu Abby i w trakcie robienia zadań i już po ukończeniu „Listy serca”.
         W drugiej połowie książki poznajemy kolegę 17-latki, który jest w niej zakochany. Ten wątek jest całkiem ciekawy i na szczęście nie kończy się po jednym rozdziale. Powiem, że rozterki tego chłopaka, niestety nie pamiętam imienia… bardziej mnie zaciekawiły niż historia Abby i powiem, że polubiłam go bardziej niż Coopera, ta a nie pamiętam imienia, ale wiecie on był postacią drugoplanową.
         Jedyne co mogę powiedzieć o zakończeniu to, że było przewidywalne, w końcu nie chcę wam zdradzać wszystkiego. Tak, więc w sumie zakończenie chyba było najgorsze.
Nawet po podliczeniu punktów wyszło, że nie jest to taka zła książka, czyli dobrze obstawiałam, że moim problemem jest ten konkretny gatunek.

Początek: 5 gwiazdek
Fabuła: 4 gwiazdek
Koniec: 3 gwiazdki

Świat przedstawiony: 4,5 gwiazdki
Bohaterowie (wykreowanie):
główni: 5 gwiazdek
dalsi: 3,75 gwiazdki
Bohaterowie (przywiązanie):
główni: 2,5 gwiazdki
dalsi: 3 gwiazdki

Język: 4,5 gwiazdki
Sposób pisania: 4,5 gwiazdki

Końcowy wynik: 7,95 gwiazdki

Recenzja "Miłość i innych zadań na dziś", Kasie West

21 maja 2020

"Mikrotyki", Paweł Sołtys

Czyli tym razem będzie najlepsza książka. Bardzo się cieszę, że padło na „Mikrotyki” Pawła Sołtysa. Moja radość jest oczywiście głównie spowodowana tym, że jest to pozycja polskiego autora. Co więcej jest to tom, który wybrałam pisząc esej na konkurs. Ogólnie z tym autorem wiąże się ciekawa historia, ale to nie jest ważne.
Tytuł i autor: „Mikrotyki”, Paweł Sołtys
Gatunek: literatura piękna
Ilość stron: 144
Data:
ISBN 978-83-8049-604-0
Wydawnictwo: Czarne


Każdy rozdział tej książki jest kolejną historią, czasem narratora, którym być może jest pan Sołtys, a innym razem jest on tylko obserwatorem zdarzeń swoich bliskich. Wszystkie dzieją się najprawdopodobniej gdzieś w Warszawie, trudno określić czas, bardzo możliwe, że jest on różny dla opowiadań. Jednak ani miejsce, ani czas nie jest ważny. Ważniejsza jest treść, która jest piękna.
Czasem było mi trudno zrozumieć niektóre zdarzenia, czy słowa, część z nich najprawdopodobniej była, tak jak tytuł, słowotwórstwem. Jednak nie przeszkadza to w ogóle w odbiorze tego co ma nam autor do przekazania. Trudno jest opowiedzieć o książce niby bez fabuły i bohaterów. Nie mogę za dużo powiedzieć, bo zdradzę treść, a tego nie chcę. Każde z opowiadań jest bardzo krótkie, ma zaledwie parę stron. Mimo to z niemal każdego coś wyniosłam, dlatego moim zdaniem najlepiej będzie jak przytoczę parę cytatów, bo to po prostu książka o życiu, ale opisanym w niezwykły sposób. Każda z historii jest piękna na swój sposób, wzrusza do łez, wyciska łzy, czy rozśmiesza. Każda jest po prostu prawdziwa i wywołuje emocje takie jakie nam towarzyszą w życiu.

„-Bo tak trzeba. Bo ciemność, wie pan, puka w ramię. – Dopił i z trudem wstał. – Są pańskie, do widzenia.”

„Szalki wagi. Na lewej to, co się zapomina, na prawej, to co się pamięta. Sama waga bardzo piękna, secesyjna, z bladym od lat albo od początku porcelanowymi instrukcjami. Oddziela zapomniane od zapamiętanego, chrobocąc mechanizmem i chybocąc talerzykami, na których piętrzy się ważone”

„Kartki żółkną, atrament i tusz blakną. I tak powinno być: listy spóźnialskie w stosunku do ludzi, jednak za nimi podążają, idą w podobną rozsypkę. Tak powinno być.”

         Z pewnością te cytaty są enigmatyczne i niejasne, mogę was zapewnić, że w czasie czytania trochę się wyjaśniają, ale można je dopasowywać do biegu swojej historii. To właśnie podoba mi w tekstach Pawła.
         Jedyne co mogę napisać w podsumowaniu, to czytajcie książki tego autora, ja z pewnością sięgnę po więcej jego twórczości, bo jest po prostu piękna i wszystko jest wyważone, przedstawione w punkt.
Recenzja "Mikrotyków" Pawła Sołtysa

19 maja 2020

"Najdziksze serca", wizualnie


         Teraz jak zazwyczaj po recenzji treść musi nastąpić ocena okładki.
Nie ma co za dużo pisać we wstępie tylko trzeba przejść od razu do sedna.


         Z pewnością mogę napisać, że wydanie jest lepsze od samej historii, więc wielkie brawa dla Macieja Urbańca.
Cała książka jest bardzo minimalistyczna; na przodzie i tyle są czarne kontury drzew, głównie iglastych, które układają się w las. Nie jest to nic szczególnego, ale mi się bardzo podoba, bo przywodzi na myśl miejsce akcji „Najdzikszych serc”. Tło rysunków zapewne było białe, ale moja wersja jest bardzo stara i zżółkła.
         Jeśli chodzi o napisy to na okładce jest tylko nazwisko autora i dwa tytuły opowiadań, to samo na boku, ale nazwisko jest czarne, z tyłu nie ma żadnego opisu. Wewnątrz czcionka jest wystarczająco duża i szeryfowa, pasująca do tytułów.
         Bardzo ciekawym akcentem jest wcześniej wymienione nazwisko. Jest w pasującym kolorze do wklejki w książce, bardzo lubię takie małe szczegóły.
Wewnątrz są też ilustracje. Nie są one wybitnie ładne, niektóre twarze postaci są nawet straszne, ale przynajmniej maja pasującą kreskę do drzew i ogólnie wpasowują się w klimat książki.

Przód okładki: 4,5 gwiazdki
Tył okładki: 4 gwiazdki

Dopasowanie tekstu: 5 gwiazdek
Ilustracje wewnątrz: 4,5 gwiazdki

Całokształt: 4,5 gwiazdki
Suma: 4,5 gwiazdki
Ocena wizualna "Najdzikszych serc" Jamesa Curwooda

17 maja 2020

wyjaśnienia długiej przerwy


         To była długa przerwa, może nawet będzie jeszcze trwać. Nie wiem, zobaczę. Jednak chciałam już coś napisać, już i tak mam duże zaległości i wiem, że będzie mi trudno wrócić do pisania. Dlatego jeśli te pierwsze wpisy będą kulawe, to przeprasza, ale z czasem powinnam wrócić do formy.
         Postanowiłam, że nie będę recenzować wszystkich książek z czasów przerwy. Może nie było ich dużo, ale za długo by to zajęło i jednak lepiej pisze się od razu po lekturze. Mimo wszystko nie pamiętam wszystkich niuansów z pozycji, które czytałam. Zdecydowałam, że wybiorę jedną najgorszą i najlepszą książkę tej przerwy. Zobaczymy może będzie tego więcej, ale póki co nie planuję.
         Tak jak pisałam, nie wiem, czy nie zniknę znowu; jest to bardzo prawdopodobne. Pewnie teraz będę pisać bardziej jak przyjdzie mi na to ochota, raczej nie będzie w tym regularności. Po pierwsze teraz prawie nic nie czytam, po drugie tak po prostu będzie. Piszę te wyjaśnienia, żebyście się nie dziwili, że znowu znikam.

wyjaśnienia długiej przerwy

„Najdziksze serca”, James Oliver Curwood


         Na pierwszy ogień pójdzie najgorsza pozycja. Są to „Najdziksze serca” Jamesa Olivera Curwooda. Bardzo prawdopodobne, że jest to jakiś klasy, szczerze nie wiem. Wiem, że miała to być powieść przygodowa. Właśnie miała, najprawdopodobniej jest to moje pierwsze spotkanie z tym gatunkiem w czystej postaci, jednak moim zdaniem to nie była powieść przygodowa, trudno mi powiedzieć co to było, może kryminał, albo powieść obyczajowa.
Tytuł i autor: „Najdziksze serca”, James Olivera Curwood
Gatunek: powieść przygodowa
Ilość stron: 185
Data: 03.02-0.7.02.2020 r.
ISBN brak
Wydawnictwo: Iskry
        Moja opinia: 4,4 gwiazdki

         Scenerią tej książki jest Daleka Północ. Autor opowiada o życiu policjanta, który strzegąc prawa, walczy o przetrwanie siebie i swojego kompana w straszliwych warunkach polarnej zimy. Pewnego dnia wyrusza w drogę po lekarstwo i spotyka piękną kobietę.
Co ciekawe jak na najgorszą pozycje zaczyna się bardzo dobrze. Od razu mamy podane miejsce akcji i parę informacji o Mac Veighu. Z Każdymi kolejnymi stronami dowiadujemy się coraz więcej i poznajemy jego chorego przyjaciela. Wyjdę teraz na nie zdecydowaną, ale przeglądam dalej moją książkę i doszłam do wniosku, że akcja toczy się za szybko. Już w drugim rozdziale pojawia się tajemnicza Izabel, która będzie nam towarzyszyć przez większość książki. Swój drogą z każdym kolejnym rozdziałem jest coraz dziwniej. Autor tworzy niestworzone historie o kobiecie i jej rzekomo nie żyjącym mężu, który swoją drogą był mordercą, którego tropił Veigh. Curwood w tym momencie dochodzi do wniosku, że taka informacja nam wystarczy i nie mówi nam nic więcej oprócz imienia, Scottie Dean. Reszta informacji to domysły głównego bohatera i w dużej mierze nasze.
Będę szczera kompletnie nie wiem jak napisać to co się dalej wydarzyło tak, żeby rozrysować minusy, ale nie opisać fabuły. Nie świadczy to za do dobrze o książce, o mnie w sumie też. Już kompletnie zapomniałam jak to było pisać, ale to nie ważne. Chodzi o to, że jak o Veighu wiemy wszystko tak o reszcie bohaterów nic, przy czym autor zaskakuje nas coraz to nowszymi i dziwniejszymi faktami. Wydaję mi się, że każdy rozdział to jeden z pomysłów na książkę. Niby jest początek, rozwinięcie i zakończenie, ale mało co się łączy zresztą. Naprawdę nie wiem co mogę napisać. Zakończenie też jest dla mnie jedną wielką zagadką, niby mamy koniec, ale to co się dzieje nie jest w ogóle możliwe.
Jest jednak coś co mogę poruszyć. Mianowicie porzucenie chorego przyjaciela. Główny bohater musi pojechać szukać leku dla swojego współlokatora, dlatego zostawia go samego. Oczywiści rozumiem to, jest to logiczne. Ale czemu zostawia go umierającego z gorączką na parę miesięcy i przeżywa przygody z Izabelą. Co za przyjaciel zostawił by swojego kompana na tak długo. Dobrze, wiem, są różni ludzie, ale w takim razie czemu tamten nie umarł. Z tego co mi wiadomo z 40 st. utrzymującą się gorączką bez pomocy lekarskiej człowiek długo nie pożyje.
Jest chyba tylko jedna rzecz, która mi się podobała w pełni w tej książce. Opisy przyrody, były dokładne, ale nie za długie i idealnie w komponowane w treść. Naprawdę ładnie i realistycznie była opisana natura budząca się do życia wiosną.  
Właściwie mogę podsumować tą książkę dwoma słowami – wielka zagadka i tyle wystarczy. Mam jeszcze jedną książkę tego autora, ale wątpię, żebym po nią sięgnęła po tak wielkim rozczarowaniu.

Początek: 2,5 gwiazdki
Fabuła: 1 gwiazdka
Koniec: 2 gwiazdki

Świat przedstawiony: 4,5 gwiazdki
Bohaterowie (wykreowanie):
główni: 4 gwiazdki
dalsi: 1,5 gwiazdki
Bohaterowie (przywiązanie):
główni: 0 gwiazdki
dalsi: 0 gwiazdki

Język: 3 gwiazdek
Sposób pisania: 3,5 gwiazdek

Końcowy wynik: 4,4 gwiazdki