19 maja 2020

"Najdziksze serca", wizualnie


         Teraz jak zazwyczaj po recenzji treść musi nastąpić ocena okładki.
Nie ma co za dużo pisać we wstępie tylko trzeba przejść od razu do sedna.


         Z pewnością mogę napisać, że wydanie jest lepsze od samej historii, więc wielkie brawa dla Macieja Urbańca.
Cała książka jest bardzo minimalistyczna; na przodzie i tyle są czarne kontury drzew, głównie iglastych, które układają się w las. Nie jest to nic szczególnego, ale mi się bardzo podoba, bo przywodzi na myśl miejsce akcji „Najdzikszych serc”. Tło rysunków zapewne było białe, ale moja wersja jest bardzo stara i zżółkła.
         Jeśli chodzi o napisy to na okładce jest tylko nazwisko autora i dwa tytuły opowiadań, to samo na boku, ale nazwisko jest czarne, z tyłu nie ma żadnego opisu. Wewnątrz czcionka jest wystarczająco duża i szeryfowa, pasująca do tytułów.
         Bardzo ciekawym akcentem jest wcześniej wymienione nazwisko. Jest w pasującym kolorze do wklejki w książce, bardzo lubię takie małe szczegóły.
Wewnątrz są też ilustracje. Nie są one wybitnie ładne, niektóre twarze postaci są nawet straszne, ale przynajmniej maja pasującą kreskę do drzew i ogólnie wpasowują się w klimat książki.

Przód okładki: 4,5 gwiazdki
Tył okładki: 4 gwiazdki

Dopasowanie tekstu: 5 gwiazdek
Ilustracje wewnątrz: 4,5 gwiazdki

Całokształt: 4,5 gwiazdki
Suma: 4,5 gwiazdki
Ocena wizualna "Najdzikszych serc" Jamesa Curwooda

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz