18 stycznia 2021

"Dobre żony", wizualnie

           Uwaga, ważna informacja! 

               Ten post będzie ostatnim takiego typu. Postanowiłam, że kolejne oceny wizualne będą pojawiać się na koniec/ początek nowego mieniąca. Dzięki temu będziecie wiedzieć co dokładnie przeczytałam, coś w stylu takiego podsumowanie, ale skupionego na wyglądzie. Stwierdziłam, że takie wpisy po każdej książce nie mają sensu, zazwyczaj były krótkie i nic nowego nie wnosiły, ale nie chciałam rezygnować z tego pomysłu, dlatego teraz tak to będzie wyglądało. Oczywiście jeśli uznam, że o jakimś wydaniu trzeba powiedzieć wcześniej, bo jest tak niesamowite, że napiszę cały długi post, to wtedy na pewno pojawi się tak jak dawniej, czyli po recenzji treści tej książki.

            Oh, jak ja uwielbiam wydania ilustrowane książek. Niby „narzucają” nam one wygląd postaci, ale to jest przecież tylko drobna sugestia, a te stare ryciny, ta jak jest w przypadku „Dobrych żon”, dodają charakteru książce. Co więcej często takie wydania mają też ładniejsze okładki.

           Może akurat w tym przypadku nie ma jakiejś dużej różnicy w urodziwości oprawy. Jest dosyć podobna do „Małych kobietek”, co akurat jest dużym plusem. Kolorystyka obu części jest zachowana taka sama, jest tylko różna ilość danego odcienia. Ten tom jest czarny, w przeciwieństwie o pierwszego. Od razu mam skojarzenia ze stawaniem się dorosłą kobietą (czerń) i wychodzenie z beztroskich lat dzieciństwa (róż). W końcu właśnie w „Dobrych żonach” córki Marchów wkraczają w dojrzały wiek.

          Wielkim minusem tych wydań jest materiał, z które zrobione są te okładki. Podobny problem miałam z „Językiem cierni” Leigh Bardugo. Niby książa jest solidna, bo ta oprawa jest zdecydowanie twarda. Jednak a wierzchu jest taki jakby papier, który bardzo łatwo się ściera. Na „Małych kobietkach” nie zauważyłam takich zmian. Możliwe, że to przez jasny kolor i nawet jak coś tam się zdarło, to się wtopiło. Bo jednak je częściej nosiłam w plecaku i bardziej były używane. Z kolei „Dobre żony” tylko odkładałam co rusz na półkę. Pewnie uważacie, że przesadzam, ale nienawidzę jak moje książki noszą nawet małe rysy użytku.

          Wracając do plusów, to jest też wkleja w takie same winno roślinne wzory i oczywiście nie mogło też zabraknąć domku rodziny Marchów. O ilustracjach wspominałam już na początku.

Przód okładki: 4,5 gwiazdki

Tył okładki: 4,5 gwiazdki

 

Dopasowanie tekstu: 4 gwiazdki

Ilustracje wewnątrz: 5 gwiazdek

 

Całokształt: 4,5 gwiazdki

Suma: 4,5 gwiazdki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz