11 lipca 2020

"Ostatnia godzina”, Anna Bartłomiejczyk i Marta Gajewska

         No i mamy pierwszą odhaczoną pozycję z wakacyjnej listy i to jaką, jest to debiut młodych autorek, Anny Bartłomiejczyk i Marty Gajewskiej, znanych z kanału, na którym recenzują książki. To właśnie dzięki niemu „Ostatnia godzina” otrzymała status bestsellera na trzy miesiące przed premierą, w końcu na jej wydanie czekało blisko 33 tys. ludzi, w tym ja. Dlatego, jak łatwo możecie się domyślić, trudno mi było podejść do tej pozycji obiektywnie; na początku myślałam, że będę ją faworyzować i przymykać na wszystko oczy, jednak wydaje mi się, że właśnie doszukiwałam się jak największej ilości błędów. Mam nadzieję, że po tym przydługim wstępie uda mi się wyważyć moją opinie i mimo wszystko będzie ona jak najmniej subiektywna.

Tytuł i autor: „Ostatnia godzina”, Anna Bartłomiejczyk i Marta Gajewska

Gatunek: fantastyka

Ilość stron: 660

Data: 26.06 – 06.07.2020 r.

ISBN 978-83-66425-35-4

Wydawnictwo: WasPos

Moja ocena: 8,3 gwiazdki.

 

         Jeszcze za nim zacznę przypomnę po krótce o czym jest „Ostatnia godzina”. Jest to fantastka, która opowiada o dwóch zupełnie obcych sobie ludziach, Alexowi i Mercy, którzy przypadkiem spotykają się w trakcie ogromnej i niespodziewanej burzy w Amsterdamie. Oboje stali się ścisłymi częściami niezwykłego i fatalnego procesu, w którym żywioły szaleją, a kula ziemska zmienia się nie do poznania. Nadciąga moment ostatecznej próby – wszystko wskazuje na to, że wybór pomiędzy potępieniem a zbawieniem leży właśnie w rękach Mercy i Alexa, a stawką w tej groźnej rozgrywce są ich własne dusze.

         Już sam opis brzmi bardzo intrygująco, a tym bardziej sama fabuła, nie spodziewałam się, że losy bohaterów zostaną w ten sposób przedstawione. Kiedy hipotezy głównej bohaterki szły w ostatecznym kierunku miałam wielką nadzieję, że to jednak nie jest to. Naprawdę miałam wielkie obawy co do poprowadzenia akcji w tym kierunku, ponieważ miałam wrażenie, że już jest wystarczająca ilość książek z taką historią, jednak pomyliłam się. Najwidoczniej nawet taki temat można inaczej ugryźć. Skoro już przy tym jesteśmy to większość fabuły została dobrze poprowadzone, jedyne co mi się dłużyło to koniec. Moim zdaniem książkę, właściwie sam koniec można by skrócić, jednak 660 stron to jest naprawdę dużo. Wszystko wydawało mi się bardzo rozwlekłe, a mimo to pogubiłam się właściwie w finałowej scenie. To co mnie jeszcze drażniło, właściwie już od początku wiedziałam, że tak będzie, mianowicie główny bohater przyjeżdża do Amsterdamu z jakąś konkretną misją, która została porzucona na rzecz końca świata. Wiadomo trzeba ratować swoją planetę, ale czemu jego agencja w ogóle nie interesowała się czemu Alex nie przysyła regularnie raportów. Coś co też zauważyłam w większości książek z fatalistycznym wątkiem, to to, że reszta społeczeństwa za bardzo nie zauważa różnicy w tym „nowym” świecie. Tutaj pojawia się taka jedna scena, w której „normalni” ludzie reagują lękiem, ale była to tylko katastrofa pogodową, a nie jakieś fantastyczne wydarzenie. Niestety ponieważ zauważyłam tę tendencję w tej książę to właśnie jej się dostanie…

         Jeśli idziemy tropem błędów to musimy przejść do bohaterów. Jest ich po prostu za dużo, dawno nie czytałam książki z taka ilością postaci. Z pewnością w tym momencie należy się wielki ukłon autorkom, bo mimo takiej liczebności każdemu z nich została poświęcona odpowiednia ilość czasu, niemal każdy bohater jest bardzo dobrze wykreowany. Niestety między każdą z postaci było tyle powiązań, a to rodzina, przyjaciel, chłopak, wróg, że nie dało się w tym połapać, co chwilę wychodziły nowe fakty, nowe powiązania, które z pewnością były zbędne i tylko odwracały uwagę od właściwej akcji. Myślę, że między innymi dlatego z żadnym z bohaterów nie poczułam silnej więzi i żyłam razem z nimi problemami Ziemi.

         Za to dobrze, tak po prostu dobrze, został rozrysowany Amsterdam. Bardzo dobrze poznajemy dom Mercy, jej miejsce pracy i jej okolice. Dosyć dobrze poznajemy też rodzinny dom Alexa, który w pewnym momencie musi tam polecieć.

         Na koniec jeszcze wspomnę, że jest to pozycja pisana w trzeciej osobie i to z perspektywy paru osób. Na początku zauważyłam, że parę razy jakaś scena była pisana z perspektywy na przykład Alexego, a potem Mercy. Na szczęście taki zabieg pojawił się tylko kilka razy. Dlatego po pewnym czasie przestało mi to przeszkadzać. W sumie jak przy tym jesteśmy to napiszę jeszcze jedno zdanie a propos języka. To jest za co mogę pochwalić obie panie, jest on bardzo lekki i młodzieżowy.

         Dobra teraz to już koniec, bardzo się rozpisałam, ale jest to książka, którą chciałam ocenić pod każdym kontem i zwrócić Waszą uwagę na każdy aspekt, mam nadzieję, że nie zanudziłam Was tak długą recenzją.

Początek: 5 gwiazdek

Fabuła: 3,5 gwiazdki

Koniec: 4 gwiazdki

 

Świat przedstawiony: 4,5 gwiazdki

Bohaterowie (wykreowanie):

główni: 5 gwiazdek

dalsi: 4,5 gwiazdki

Bohaterowie (przywiązanie):

główni: 3 gwiazdki

dalsi: 2,5 gwiazdki

 

Język: 5 gwiazdek

Sposób pisania: 4,5 gwiazdki

 

Końcowy wynik: 8,3 gwiazdki

Recenzja "Ostatniej Godziny",  Anny Bartłomiejczyk i Marty Gajewskiej

2 komentarze:

  1. Okey, dla mnie tak książka jest średnia i nic ponad to. Fabuła jest rodem z wattpadowych opowiadań, które czytałam w gimnazjum. Wielkie pomieszanie z poplątaniem banału, niepotrzebnych zdarzeń i nienaturalnych zachowań bohaterów z ciekawymi pomysłami, które giną przez wymuszone powiązania między zdarzeniami. Końcówka była wielkim "CO TU SIĘ WŁAŚCIWIE STAŁO?!?!?" i choć przeczytałam całość w dwa/trzy dni to nie jest to według mnie książka, która zasługuje na tak wysoką ocenę jak 8,3...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co zauważyłam u siebie, jeśli chodzi o pisanie recenzji. z czasem zauważam, że za szybko coś oceniam, bo jestem tak tym zachłyśnięta, że daje za wysokie oceny. Może nie obniżyłabym jej od razu tak dramatycznie, ale zdecydowanie zakończenie powinno mieć jakieś 2,5 gwiazdki, bo przecież sama miałam problem ze zrozumieniem, co tu się stało

      Usuń