Czy
wiecie, że to już rok? Właśnie dzisiaj możemy świętować moją pierwszą rocznicę
:-)) prowadzenia bloga. Jest to dla mnie niesamowite doświadczenie, które z
każdym postem uczy mnie czegoś nowego. Szczególnie ostatni miesiąc był dla mnie
intensywny. Przygotowywałam siebie i bloga, do tego, żeby zacząć go udostępniać
większemu gronu miłośników literatury i wyjść z moją twórczością do świata. Nie
będę ukrywać, na początku napawało mnie to strachem i nie chciałam, żeby inni
wiedzieli, że zajmuję się recenzowaniem książek w Internecie. Jednak ostatni
tydzień siedziałam jak na szpilkach, bo już nie mogłam się doczekać, żeby
zrealizować mój plan.
Z
tego miejsca chciałabym bardzo podziękować mojej przyjaciółce bez, której ten
blog w ogóle by nie powstał. Dziękuję, że zaproponowałaś, mi wtedy na huśtawce w
Lublinie, żebym nie spisywała swoich ocen w notatkach, tylko po prostu zaczęłam
pisać bloga ze swoimi wrażeniami. Jestem też niezmiernie wdzięczna mojemu tacie, który
zawsze mi pomaga od strony „komputerowej” jak ja to nazywam. Wiecie ten cały
układ, gdzie, co i jak zmieniać, lepsza dostępność, linki, słowa klucze i pozostałe
bajery. Pragnę też podziękować mojej niewielkiej ilości czytelników.
W końcu
po tym przydługim wstępie mogę przejść do tego na co wszyscy czekali, czyli
recenzji książki, która przełamała moją złą passę. Mogę nawet rzec, że jest to
jedna z najlepszych powieści, które przeczytała w ostatnim czasie. Nie wiem
nawet, czy nie przebija „Red, White & Royal Blue”… A są to „Współlokatorzy”
autorstwa Beth O’Leary.
Tytuł i
autor: „Współlokatorzy”, Beth O’Leary |
Gatunek: komedia romantyczna |
Ilość stron:
432 |
Data: 25.07.2020 r. |
ISBN brak |
Wydawnictwo: Albatros |
Moja ocena: 9,75 gwiazdki.
Historia ta opowiada o
Tiffy, która potrzebuje taniego mieszkania do wynajęcia na już. Dziewczyna
właśnie zerwała z zazdrosnym chłopakiem i ledwo wiąże koniec z końcem, pracując
w niszowym wydawnictwie. Oraz Leonie, który potrzebuje pieniędzy, ponieważ
odkłada je na prawnika dla swojego niesłusznie zamkniętego w więzieniu brata.
Dlatego postanawia podnajmować lokum. Jednak nie tak normalnie, na stałe, tylko
od 18 do 8 oraz w weekendy, ponieważ pracuje on na nocą zmianę jak pielęgniarz
w pobliskim hospicjum. W ten sposób każde z nich będzie miało mieszkanie na wyłączność,
a sami współlokatorzy nigdy się nie zobaczą. Ale jak długo uda im się w ten
sposób mieszkać i czy na pewno nigdy się nie poznają?
Beth O’Leary przedstawia
narracje dwóch bohaterów oddzielnie. Mimo że ich linia czasu biegnie tym samym
torem i są dla siebie ważną częścią życia. Żadne z nich się nie widziało,
dlatego ich historia jest rozdzielona. W ten sposób poznajemy miejsca pracy, przyjaciół,
a nawet członków rodziny Tiffy i Leona. Sami bohaterowie poznają się dzięki
karteczkom, które zostawiają sobie po całym domu. Dzięki temu dowiadujemy się
jak bardzo różni są od siebie chłopak i dziewczyna. Sam Lee na początku jest
przerażony ilością ubrań i zbędnych rzeczy współlokatorki. Jednak po paru
miesiącach odkrywa, że nie potrafi sobie wyobrazić swojego mieszkania, np. bez lampki
lawowej. Z czasem dwójka nieznajomych zbliża się do siebie tak bardzo, że
zaczynają sobie udzielać porad sercowych i nie tylko. Z czasem okazuje się, że
Tiffy i Leon są wstanie pomóc sobie nawzajem.
A każda ich historia bawi do łez
i zaskakuje czytelnika, ponieważ ci dwoje, mimo własnych demonów z przeszłości,
potrafią cieszyć się życiem i czerpać z niego garściami. Dawno nie czytałam tak
zabawnej, a zarazem dotykającej tak ważnych problemów książki.
Tak naprawdę są tylko
dwie rzeczy, do których mogę się przyczepić. Czyli kreacja dalszych bohaterów.
Dosyć mało dowiadujemy się o niektórych bohaterach. Jak i przestrzeń w jakiej obracają
się chłopak i dziewczyna. Ich mieszkanie jest bardzo dokładnie opisane, ale miejsca
pracy, albo okolica, gdzie przebywają już niekoniecznie.
Przyznam, że z jednej
strony wiedziałam jak się potoczy historia tej dwójki, ale mimo to czuję się
pozytywnie zaskoczona. Między innymi tym czego dotyczą problemy tej dwójki, jak
dobrze i głęboko są przedstawione relacje między ludzkie, jak płynnie są opisane
uczucia i rozterki Leona i Tyffy. Oraz, co chyba najważniejsze, zakończenie
mnie zachwyca i właśnie zadziwia, ale to jedyne co mogę na jego temat napisać,
żeby nic Wam nie zdradzić.
Chciałabym jeszcze tylko dodać
parę informacji, które tym bardziej mogą Was przekonać do przeczytania „Współlokatorach”.
Jest idealna książka na jeden dzień, szczególnie letni na plaży, albo na chwile
odpoczynku od ciągłego pędu. Szczególnie spodoba się ona miłośnikom twórczości Rainbow
Rowell, obie autorki piszą w bardzo podobnym
stylu. Ostatnio bardzo miałam ochotę przeczytać coś tej autorki, dlatego bardzo
się cieszę, że udało mi się trafić na taką powieść.
Początek: 5 gwiazdek
Fabuła: 5 gwiazdek
Koniec: 5 gwiazdek
Świat przedstawiony: 4,5 gwiazdki
Bohaterowie (wykreowanie):
główni: 5 gwiazdek
dalsi: 4,75 gwiazdek
Bohaterowie (przywiązanie):
główni: 5 gwiazdek
dalsi: 4,5 gwiazdki
Język: 5 gwiazdek
Sposób pisania: 5 gwiazdek
Końcowy wynik: 9,75 gwiazdek
Za każdym razem jak widzę ten wpis to zaczynam się śmiać, bo my nigdy nie byłyśmy razem w Lublinie... A jeśli chodzi o czytelników to liczy się jakość a nie ilość ;) "Współlokatorzy" są tacy uroczy i pozytywni i po prostu awww... Potrzeba więcej takich książek (albo ja muszę się dowiedzieć o większej ilości jeśli już istnieją)
OdpowiedzUsuńHahaha, chyba już do końca życia będzie mi się mylić Lublin z Lubomierzem (bo to w nim razem byłyśmy)
Usuń