29 listopada 2020

Nominacje do Złotych Srok 2020

          Kiedyś, chyba jeszcze nawet przed wakacjami, wspominałam o pewnych planach, które wtedy trzymałam przed Wami w tajemnicy. Tak się cieszę, że w końcu mogę się z Wami tym podzielić. Wymyśliłam sobie, że w tym roku zrobię swoją galę Oscarów, ale będą to Złote Sroki ;-)). Wiem, wiem, jest dopiero listopad, ale chciałam Wam przedstawić też nominację do każdej kategorii. Zachęcając Was w ten sposób do „zabawy” ze mną. Jeśli czytaliście poniższe pozycje możecie napisywać w komentarzach, która Waszym zdaniem powinna wygrać. Od razu powiem też, że w drugiej połowie na moim Instagramie postaram się zrobić głosowanie, oczywiście z tymi samymi tytułami, chyba, że przybędzie ich też więcej. Muszę tylko do tego czasu rozkminić, jak zrobić tak, żeby na pewno zobaczyć, która książka wygrywa :-)).

          Tak jak w dziedzinie filmowej jest wiele kategorii, tak też u mnie będzie ich kilka. Jeszcze za nim przedstawię te, które wybrałam powinnam też wspomnieć, że przeprowadziłam już wstępną selekcję. Niestety okazuję się, że nie czytałam bardzo dużo książek, które by mi zapadły aż tak bardzo w pamięć, ale przynajmniej będzie o wiele łatwiej wybierać w grudniu :-)).

Najlepsza książka:

Jedyne co może się pojawić w takiej kategorii, to dwa światowe klasyki :-)). Jak dla mnie Szekspir jest mistrzem, porusza ważne problemy i tworzy portrety psychologiczne bohaterów. No po prostu majstersztyk, a w szczególności „Macbeth”. To jest po prostu cudo, o którym mogę mówić godzinami i rozpatrywać go pod każdymi możliwymi kątem.

Kolejnym wielki autorem jest Bułhakow i jego dzieło życia. To co dzieje się w „Mistrzu i Małgorzacie” to jest istna magia. Przyznam szczerze, że wątki z Piłatem trochę mnie wymęczyły, ale rozumiem ich istotę, więc i tak jestem pełna podziwu.

Najlepsza bohater/ka pierwszoplanowa:

W pierwszej chwili po przeczytaniu tej kategorii, pomyślałam o Jo z „Małych Kobietek”. (Moja przyjaciółka pewnie nie podziela mojego zdania :-)).)Potem sobie zdałam sprawę, że w najnowszym filmie na pewno jest główną bohaterką, a w książce nie koniecznie. Jednak i tak nominuję ją
z pozostałymi Małymi Kobietkami – każda z nich jest unikatowa i niepowtarzalna.

Drugim bohaterem też będzie postać, którą trudno określić jako grającą główne skrzypce. Jednak założeniem autorki pisząc „Króla z bliznami” było poświęcenie jej przezabawnemu Nikołajowi. Po prostu kocham tego bohaterka, nie dość, że jego żarty są zabawne, to jeszcze gdy sytuacja tego wymaga staje się na swój sposób poważny, a i tak zawsze musi coś „zepsuć”.

Najlepsza bohater/ka drugoplanowa:

Dwie bliskie osoby Alexowi z „Red White & Royal Blue” - June i Nora. Zawsze go wspierały i zachęcały do spotykania się wbrew protokołu z księciem Henrym. Po prostu były jego dobrymi przyjaciółkami, które chyba każdy z nas chciałby mieć.

Kolejna przyjaciółka głównej bohaterki, której można pozazdrościć, to Sagez „Geekerelli”. To jaki ta dziewczyna ma styl i gadane jest boskie. Tak naprawdę gdyby nie ona, to Elle wiele by straciła. No i jest to autorska postać w tym retellingu.

Najlepsza książka nieanglojęzycznego pisarza:

Jestem dumna z siebie i w sumie z pisarza też, bo udało mi się tu nominować Polaka, Pawła Sołtysa i jego magiczne „Mikrotyki”. Jest to książka zupełnie inna niż wszystkie, które do tej pory czytałam. Skłoniła mnie do wielu refleksji. Znalazłam w niej parę takich myśli i cytatów, które wzięłam sobie do serca. Jak zawsze więcej o pozycji, którą recenzowałam możecie znaleźć pod linkiem, który znajduje się pod tytułem ;-).

„Ukochane równanie profesora” Yoko Ogawy skłoniło mnie do wielu łez. Była to też książka „połknięta” prze ze mnie w jeden dzień, co chyba dowodzi, że zasługuje na miejsce w tym rankingu.

Najlepsze miejsce akcji (najlepiej wykreowany świat):

Powinnam tu wspomnieć o „Naszym ostatnim dniu” Adama Silvery. Dystopijna rzeczywistość, która może nawet w jakichś dziwnych okolicznościach będzie nas czekać zasługuje na nagrodę. To co moim zdaniem jest najistotniejsze, to fakt, że autor skorzystał z dostępowego już świata, ale przerobił go na swoje potrzeby.

„Król z bliznami” Leigh Bardugo jest już kolejną książko z całego Uniwersum. W tym roku przeczytałam je całe, więc raczej powinnam wspomnieć tutaj o książce, która wprowadza nas w ten świat. Jednak ten tytuł jest akurat moją ulubioną częścią z tego świata. Autorka oprócz wykreowania miejsca akcji, wymyśla też różne specjalizacje bohaterów, tworzy całą hierarchię i pojawiają się pojedyncze zdania w wymyślonym języku.

Najlepszy styl pisania:

Cóż na dzisiaj mogę dać tutaj tylko „Rękę na ścianie” Maureen Johanson. To w jaki sposób akcja książki została poprowadzona jest niesamowite. Czytając to miałam łzy w oczach. Nie umiem nawet powiedzieć czym one były wywołane. Niemal każdy szczegół był tak dopracowany, że mogłam sobie każdą sytuacje wyobrazić. Mam wrażenie, że za mało mówię o tej książce, a jest to cała trylogia. Postaram się kiedyś poświęcić jej trochę więcej czasu. Teraz też nie chcę się tutaj rozpisywać, bo nie ma to miejsca. Musicie mi po prostu uwierzyć na słowo.

Najlepsza komedia/romans/komedia romantyczna (wiem, że to są różne gatunki ;-)):

Oczywiście nie mogło tu zabraknąć „Współlokatorów”. Co tu więcej pisać, jest to po prostu przeurocza, trochę zabawna i momentami poruszająca ważne kwestie historia. Nie jest ani trochę przesłodzona.

Już ostatnią książką w tym zestawieniu będzie „Geekerella” po raz drugi. Może nie jest to tak dokładnie romans, ale musiałam ją tutaj dodać. W końcu głównym wątkiem jest historia miłosna.

          Jestem ciekawa jak wyglądał Wasz rok, ale na takie podsumowania będę czekać już bliżej końca 2020 r. Na koniec przypominam jeszcze tylko
o komentowaniu tego posta. Chciałabym, żebyście byli częścią tego bloga,
a skoro teraz się nadarzyła okazja do wyboru najlepszych książek, to warto.

12 listopada 2020

"Nasz ostatni dzień", wizualnie

          To co, po recenzji „Naszego ostatniego dnia” zabieram się za ocenę wizualną. Czy jest to ładna książka? Z pewnością, bardzo nawiązuje do fabuły. Jednak, czy jest najładniejszą okładką jaką widziałam? Noo, raczej nie.

          Po pierwsze na plus są kolory przewodnie. Bardzo lubię niebieski, ale tutaj też pasuje on do skojarzenia, które przychodzi nam po przeczytania tytułu. Jednak i tak to co uważam za największą zaletę, to poruszające cytaty przy każdej kolejnej części powieści oraz powtarzający się motyw miasta. Co więcej czytanie i wczuwanie się w dramatyczne zdarzanie ułatwiał zapis godziny nowym rozdziale.

          To co mnie się nie podoba, to biała plama, przypominająca zamieć śnieżną :-)), wychodząca nagle z chodnika z tytułu. Oprócz tego, oczywiście coś na co zwróciłabym uwagę tylko ja :-I, czyli ciemniejszy kolor skrzydełek, niż całej okładki.

Przód okładki: 4,5 gwiazdki

Tył okładki: 4,25 gwiazdki

 

Dopasowanie tekstu: 3,75 gwiazdki

Ilustracje wewnątrz: 5 gwiazdek

 

Całokształt: 4 gwiazdki

Suma: 4,25 gwiazdki

09 listopada 2020

Pozytywne memento mori w "Naszym ostatnim dniu" Adama Silvery

          Ilu z nas żyje na co dzień nie myśląc o swojej śmierci? Moim zdaniem większość. A ilu tak naprawdę korzysta ze swojego życia? Pewnie pomyśleliście, że też większość. Ale czy na pewno każdy dzień jest przez nas wykorzystywany? Czy nigdy nie zdarzyło się Wam żałować, że czegoś nie zrobiliście? A może odkładacie coś cały na później? Nie jestem tutaj, żeby Was osądzać, ani potępiać. Sama też nie jestem święta i na pewno nie raz tak zrobiłam. Jednak po przeczytaniu „Nasz ostatni dzień” Adama Silvery naszło mnie parę refleksji.

Tytuł i autor: „Nasz ostatni dzień", Adam Silvera

Gatunek: młodzieżówka

Ilość stron: 403

Data: 28. - 30.10. 2020 r.

ISBN 978-83-7976-115-9

Wydawnictwo: We need YA

Moja ocena: 7,5 gwiazdki.

          Może zanim przejdę do konkretów, to pokrótce napiszę o czym jest ta książka, żebyście mieli pewien obraz o czym będę pisać. Autor w 403 stronach przedstawia Ostatni Dzień dwójki nastolatków, od samego telefonu herolda z Prognozy Śmierci aż po zgon. Oprócz tej dwójki pojawia się też wątek innych bliskich lub zupełnie obcych im ludzi przeżywających ten sam dzień.

          Myślą, która cały czas kłębiła mi się w głowie podczas czytania, była refleksja na temat długości naszego życia. Tak naprawdę nikt z nas nie wie ile mamy czasu. Dlatego nie warto tracić czasu na ograniczanie się, tylko zacząć czerpać z życia garściami. Powinniśmy robić to na co mamy ochotę, wygłupiać się, wyrażać siebie i nie dbać o to co pomyślą inni. Aby, jak dożyjemy podeszłego wieku, nie żałować, że nic nie zrobiliśmy. Tylko wspominać jakie mieliśmy przygody i co osiągnęliśmy.

          Również, już po lekturze przypominałam sobie średniowieczny motyw memento mori (łac. pamiętaj o śmierci). Poświęciłam temu spostrzeżeniu chwilę, bo nie jest on tutaj dokładnie odwzorowany, a bardzo chciałam znaleźć coś co będzie pasować do tej książki. Mam jednak wrażenie, że nie ma czegoś takiego. Ponieważ nie mówi ona w negatywy sposób o śmierci, w takim sensie, że na każdym kroku mamy myśleć, że umrzemy, tylko raczej na odwrót (?). Ta powieść przestrzega nas tylko przed bezpieczną strefą komfortu. Po rozmyślaniach na ten temat doszłam do wniosku, że jest to po prostu pozytywne memento mori. Owszem przypomniało nam ono o śmierci, ale mówi, że mamy korzystać z tego co mamy tu i teraz. Mamy się nie bać żyć pełnią życia.

          Dla równowagi, żebym nie wyszła na jakiegoś coacha i motywatora, napiszę, że jeśli czujecie, że potrzebujecie przerwy, to też jest okej. Trzeba dbać o siebie i spokój ducha. Po sobie wiem, że nie warto brać wszystkiego na siebie i skupiać się na każdej dziedzinie w 100%. Jest to zbyt męczące i na dłuższą metę wyniszczające. Warto się skupić na jednej rzeczy, na której nam zależy najbardziej, a resztę dobierać sobie względem siły. Nie jest to łatwe, sama dopiero się tego uczę, ale trzymam za nas kciuki!!

          Przechodząc do sekcji recenzenckiej chciałam się skupić właściwie na dwóch aspektach. Trzeci, jeśli mi się nie uda poruszyć bez wyjawiania fabuły, pojawi się po wcześniejszym ostrzeżeniu o spojlerach.  

Skoro cały czas mówię o plusach, to już skończę ten temat poruszając kwestie stworzonego świata. Adam Silvera przedstawia wizję niejako dystopijnego Nowego Jorku, w którym istnieje wiana tajemnicą Prognoza Śmierci – z której z informacją o rychłej śmierci w ciągu 24h dzwonią heroldzi, aplikacja Ostatni Przyjaciel – gdzie można spotkać kogoś z kim spędzimy nasze ostatnie chwile oraz wiele zniżek i benefitów z bycia tzw. Zgonersem, czyli osobą już praktycznie nieżywą. Właśnie dzięki tej aplikacji główni bohaterowie się poznają i ich znajomość się zawiązuje. Jak widać autor wymyślił sobie cały enigmatyczny świat pełen ciekawych pojęć, w którym dzięki dostaniu informacji o śmierci teoretycznie możemy spędzić ten dzień jak najbardziej rozrywkowo.

          Powiem szczerze, w pewnym momencie styl pisania doprowadzał mnie do szału. Często pojawiała się formułka „Nikt z Prognozy Śmierci” nie zadzwonił do … tej nocy, by poinformować o rychłej śmierci.” Oprócz tego pojawiało się też parę bohaterów, którzy umierali tylko, żeby przypomnieć jak działa ten świat. Są i tacy, których śmierć była potrzebna. Pisząc o krecie życia przypominałam sobie jeszcze, że mimo ogromnego smutku i płaczu zawiodłam się zakończeniem. W trakcie książki pojawił się pewien potencjał, ale z powodu tego co uważam za największy minus został on zaprzepaszczony.

!SPOJLER!

          Czemu zawsze książki młodzieżowe muszą mieć wątek LGBTQ+? Nawet jeśli między bohaterami nie ma chemii, muszą być razem. Rufus i Mateo byli takim świetnym przykładem dobrych przyjaciół, a zrodziła się między nimi miłość tylko dlatego, że byli bi. Adam Silvera z pewnością przygotowywał nas na końcową miłość między nimi. Mimo to jakoś tego nie czułam i wydawało mi się to bardzo sztuczne i usilnie wprowadzone.

Początek: 5 gwiazdek

Fabuła: 5 gwiazdek

Koniec: 3,75 gwiazdki

 

Świat przedstawiony: 5 gwiazdek

Bohaterowie (wykreowanie):

główni: 5 gwiazdek

dalsi: 3,5 gwiazdki

Bohaterowie (przywiązanie):

główni: 5 gwiazdek

dalsi: 2,5 gwiazdki

 

Język: 5 gwiazdek

Sposób pisania: 3,5 gwiazdek

 

Końcowy wynik: 7,5 gwiazdek

07 listopada 2020

"Geekerella", wizualnie

          Jednym z głównych powodów, dla których kupiłam „Geekerellę” jest okładka. Niby nie ma na niej nic szczególnego, a jednak cieszy oko.

          To co zdecydowanie jest najlepsze w tej książce, to przedstawienie głównych bohaterów na okładce i skrzydełkach. Zazwyczaj jestem przeciwna takim zabiegom i zniechęcają mnie one do zakupu tomy. Wydawcy często decydują się na wykorzystanie zdjęcia z bazy fotografii, które zwykle ma się nijak do treści, czy samych bohaterów. Jednak w tym przypadku grafik miał wielkie pole do popisu. Na tym wydaniu widzimy tylko cechy charakterystyczne postaci. Przez to, że nie mają rysów twarzy, tylko sam owal nasza wyobraźnia może pracować. Wiem co sobie pomyślicie – przecież, to musi być odrażające, a jednak nie tutaj. Przez to, że wszystkie linie są jakby miękkie i zaokrąglone, to wszystko wygląda bardzo naturalnie.

          Oczywiście pojawiają się też elementy błyszczące, które każda Sroka lubi. Oprócz tytułu, są też wypukłe drobiny brokatu a gwiazdkach i sukience. To, że nic się z nimi nie stało dowodzi dokładności pracy wydawnictwa.

          Z minusów jest wielkie czarno-białe zdjęcie Sage i Elle. Kompletnie zabiera ono lekkość i wydaje mi się zbędne. Co więcej, imię narratora rozdziału zawsze na początku jest brane w ramkę zrobioną z czarnych gwiazdek. To jest raczej kwestia gustu, ale mi się to po prostu nie podobało i nie uznałaby tego za element urozmaicenia. Kolejnym punktem jest miejsce liczby strony. Znowu, to jest raczej przyzwyczajenie, że patrzę w dół, ale z jakiegoś powodu mnie to drażniło. Chociaż, nie jestem pewna, możecie mnie poprawić w komentarzu, chyba wydawnictwo We need YA zawsze umieszcza w tym miejscu liczby. Jeśli tak, to szacunek za innowację :-)) i dopilnowanie szczegółów.

Przód okładki: 5 gwiazdek

Tył okładki: 5 gwiazdek

 

Dopasowanie tekstu: 4,5 gwiazdki

Ilustracje wewnątrz: 4 gwiazdki

 

Całokształt: 4,5 gwiazdki

Suma: 4,75 gwiazdki

01 listopada 2020

Ważny motyw w literaturze młodzieżowej na przykładzie „Geekerelli” Ashley Poston

          Od kiedy zaczęłam znowu dodawać dwa wpisy tygodniowo (oby jak najdłużej), mam wrażenie, że moje życie toczy się tylko blogiem :-)), co nie jest złe (!!), ani prawdą (przecież poświęcam też dużo naukce aktorstwa!!). Robię to od trochę ponad roku, więc to żadna nowość. Jednak od kiedy mam stałych czytelników z każdym postem staram się coraz bardziej, żeby interesowało Was to co pisze. Chcę, żeby wszystko było zapięte na ostatni guzik – recenzja, zdjęcie, ocena. Między innymi, dlatego chcę Was zapytać co najbardziej podobało Wam się we wpisie o „Fauście”? Nie ma co ukrywać statystyki pokazują, że coś Was przyciągnęło. Czy chodziło o innowacyjną formę – bardziej pogadankową, refleksyjną? Mam nadzieję, że jeśli dacie mi znać co to było, to będzie to punktem zapalnym do lepszych i ciekawszych postów.

          „Geekerella” Ashley Poston, na co wskakuje sam tytuł, to retelling Kopciuszka. Jak to zwykle w takiej formie bywa główne wątki baśni zostały dopasowane do naszych czasów, ale schemat i postaci zostały te same. W tej wersji Elle jest fanką klasycznego serialu science fiction Starfield. Kiedy bohaterka dowiaduje się o konkursie na cosplay do ukochanej serii postanawia z oszczędności z pracy w food tracku Magiczna Dynia przerobić stary kostium ojca. Jednak oprócz walki o pierwsze miejsce czeka ją miłość.

Tytuł i autor: „„Geekerella” Ashley Poston

Gatunek: młodzieżówka

Ilość stron: 401

Data: 21. - 23.10.2020 r.

ISBN 978-83-7976-986-5

Wydawnictwo: We need YA

Moja ocena: 8,75 gwiazdki.

          Może się wydawać, że nie jest to górnolotna książka. W końcu to tylko kolejna wersja tej samej historii. Nic bardziej mylnego! Prócz uroczej fabuły i nawet paru zwrotów akcji :o. Wiadomo, nie są to takie sytuacje, których nikt by się nie spodziewał. Jednak powodują, że nie jest to taki prostolinijny retellig. Oczywiście pojawiają się też genialnie napisani bohaterowie pierwszoplanowi i jakże ważna Sage i jej przekochana mama. Jednak, co najważniejsze Asheley Poston opisuje przytoczony wyżej serial tak dobrze i realistycznie, że nie mogłam uwierzyć, że taki naprawdę nie istnieje.

 

 „Spójrz w gwiazdy. Obierz kurs. Leć”

 

Czyż nie jest to piękny cytat, który każdy powinien wziąć sobie za motto? Po znalezieniu swojego marzenia, pasji, sensu życia (spojrzeniu w gwiazdy), trzeba się tego trzymać, ułożyć plan (obrać kurs) i dążyć do tego (lecieć). Nie mam pojęcia po co Wam to wytłumaczyłam. Jesteście mądrzy i raczej od razu mnie zrozumieliście.

Moim zdaniem jest za mało książek dla młodzieży z takimi przesłaniami. Więcej autorów powinno poruszać temat sięgania po marzenia. Szczególnie dla młodych osób wsparcie w takiej kwestii jest bardzo ważne. Często przez, niekoniecznie świadomych, rodziców porzucamy nasze plany na przyszłość. Czasem też to my podcinamy sobie skrzydła, a przecież jeśli kochamy coś robić, to nie warto samemu zamykać sobie drzwi.

          Wspominałam też o dużej roli Sage, czyli przyjaciółki dziewczyny. Żeby nie zdradzać fabuły powiem tylko tyle – gdyby nie ona, nie byłoby całej książki. W dodatku jestem jej oraz tego co tworzy wielką fanką. Jest dziewczyną z pozytywnym podejściem do świata, ale potrafi też pokazać rogi, szczególnie w obronie Elle. Jej mama też jest taka miła. Nie mam jej za wiele, ale z każdym pojawieniem sprawia, że czytelnik się uśmiecha.

Jeśli jesteście tak wrażliwi jak ja, to mogę obiecać Wam przynajmniej parę wzruszeń. Możliwe też, że przez nieczułego „Fausta” taka lekka, ale z przekazem (!!), książka doprowadziła mnie do tak silnych emocji. Chociaż nie wykluczam też, że po prostu autorka porusza serca czytelników przygodami bohaterów, z których problemami tak łatwo się utożsamić.

A czy Wy czytaliście kiedyś jakiś retelling? Jeśli tak, to koniecznie dajcie znać w komentarzu jaki. Jeśli nie, to gorąco Was zapraszam do sięgnięcia właśnie po ten.

Początek: 5 gwiazdek

Fabuła: 5 gwiazdek

Koniec: 4 gwiazdki

 

Świat przedstawiony: 5 gwiazdek

Bohaterowie (wykreowanie):

główni: 5 gwiazdek

dalsi: 4,5 gwiazdki

Bohaterowie (przywiązanie):

główni: 4,75 gwiazdki

dalsi: 5 gwiazdek

 

Język: 5 gwiazdek

Sposób pisania: 4,5 gwiazdki

 

Końcowy wynik: 8,75 gwiazdki